W młodości największy dziś włoski pisarz katolicki żył w świecie bez Boga, świecie ślepo zapatrzonym w rozum i wrogo nastawionym do jakiejkolwiek religii.
Kiedy młody Vittorio Messori zaczął chodzić na msze – zrazu po kryjomu, odczuwając wstyd z powodu własnych niedawno odkrytych słabości – jego matka obraziła się na niego. nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, by jej syn, tak skrupulatnie wychowywany na człowieka racjonalnego, wierzącego w rozum, a nie w zabobony, tak nagle zboczył ze słusznej drogi. Ba, pewnego dnia postanowiła wezwać na pomoc znajomego lekarza, by na tę okoliczność zbadał Vittoria. Nie uwierzyła w konwersję syna. Była przekonana, że cierpi on po prostu na psychiczne zaburzenia, które do cna pomieszały mu w głowie…