Informację o szykowanym pozwie przekazało czeskie MSZ. Głównym powodem jest negatywny wpływ inwestycji w Turowie na przygraniczne czeskie regiony Hradek i Frydlant.
Szef czeskiej dyplomacji Tomas Petricek oświadczył, że przez długi czas próbowano rozwiązać problem bez wchodzenia na drogę prawną. Tłumaczył, że polska kopalnia ma negatywny wpływ na codzienne życie dziesiątek tysięcy mieszkańców, a proces może trwać latami, w których poziom wody będzie się obniżał, natomiast pyły będą zanieczyszczać powietrze, którym oddychają Czesi.
– Niestety, nawet w Warszawie dziesięć dni temu negocjacje nie potoczyły się tak, jak się spodziewaliśmy. Dlatego złożymy pozew – poinformował Petricek. Zapowiedział, że jego kraj będzie domagał się wprowadzenia środka tymczasowego w postaci wstrzymania wydobycia do czasu wydania ostatecznego wyroku.
Sporna inwestycja przy granicy
Kopalnia węgla brunatnego w Turowie (woj. dolnośląskie) leży w obrębie Obniżenia Żytawskiego na granicy Niemiec i Czech. Pracuje głównie na potrzeby pobliskiej elektrowni. Obie firmy należą do państwowej spółki Polska Grupa Energetyczna. Pozytywna decyzja środowiskowa na rozbudowę kopalni Turów została wydana 21 stycznia 2020 roku. Rozbudowa pozwoliłaby kontynuować wydobycie nawet do 2044 roku.
Czeski minister: Jest mi przykro
Czeski minister spraw zagranicznych skrytykował Polskę za plan zamknięcia wszystkich kopalni węgla najpóźniej do 2049 roku. Jego zdaniem kopalnie w Czechach powinny zostać zamknięte już w 2033 roku.
– Przykro mi, że proces musi nadejść teraz, kiedy cała Europa decyduje o tym, jak stopniowo ograniczać wydobycie węgla ze względu na zmiany klimatyczne. Z kolei w Turowie pracują nad tym, jak to rozbudować – powiedział Petricek.
Czytaj też:
Prezydent spotkał się z premierem. Rozmawiali o nowym planie rządu