W Państwie Środka liczą się słowa i gesty. Przekonała się Litwa, którą dotknęły chińskie sankcje

W Państwie Środka liczą się słowa i gesty. Przekonała się Litwa, którą dotknęły chińskie sankcje

Dodano: 
Chiny
Chiny Źródło: Wikimedia Commons
Po tym, jak w Wilnie otwarto Tajwańskie Biuro Przedstawicielskie, Chiny nałożyły embargo na towary z Litwy i wstrzymały wydawanie wiz do tego kraju dla swoich obywateli. Tym, co rozjuszyło Chiny, było użycie w nazwie słowa „tajwański”. – Umieszczenie w nazwie przymiotnika „tajwański” stanowi swego rodzaju upodmiotowienie Tajwanu – wyjaśnia prof. Edward Haliżak.

Po tym, jak 18 listopada ub. roku w Wilnie otwarto Tajwańskie Biuro Przedstawicielskie, doszło do poważnego spięcia na linii Litwa – Chiny. Pekin obniżył rangę stosunków dyplomatycznych z Litwą, wstrzymał wydawanie wiz dla jej obywateli i całkowicie zablokował import z tego nadbałtyckiego państwa. Powodem poważnego sporu nie jest samo otwarcie przedstawicielstwa, gdyż takie istnieją na całym świecie, a od 1993 roku taka instytucja działa również w Warszawie. Zdenerwowanie Chin wywołało umieszczenie w jego nazwie słowa „tajwański”, gdyż do tej pory instytucje te nazywały się Taipei Representative Office, czyli Biuro Przedstawicielskie Tajpej. Tajpej to stolica liczącej 23 miliony mieszkańców wyspy, więc na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że zmiana jednego słowa powinna być neutralna. Bynajmniej.

– Różnica jest na poziomie słów, ale z merytorycznego punktu widzenia jest istotna. Umieszczenie w nazwie przymiotnika „tajwański” stanowi swego rodzaju upodmiotowienie Tajwanu – wyjaśnia prof. Edward Haliżak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wieloletni dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW.

Nierozwiązana sprawa „zbuntowanej wyspy”

Tajwan, którego formalna nazwa to Republika Chińska, ogłosił niezależność od Chin kontynentalnych po wojnie domowej, która zakończyła się w 1949 roku. Gdy zwycięstwo ogłosiły siły komunistyczne kierowane przez Mao Zedonga, przegrany rząd Republiki Chińskiej ewakuował się na wyspę. Do 1945 roku Tajwan był japońską prowincją. W 1943 roku na konferencji w Kairze Winston Churchill i Franklin Delano Roosevelt zgodzili się oddać wyspę Republice Chińskiej.

Chińska Republika Ludowa uznaje Tajwan za swoją zbuntowaną, ale jednak integralną część. Z kolei zdaniem niektórych Tajwańczyków to Chiny kontynentalne znajdują się od kilku dekad pod okupacją komunistycznych buntowników. Niezależnie od diametralnie różnego widzenia statusu Tajwanu, wyspa doskonale się rozwija gospodarczo; znajdują się tam nowoczesne fabryki, przede wszystkim mikroprocesorów, na których bardzo mocno opiera się współczesna technologia. Republika Chińska ma premiera, na wyspie działają uniwersytety, a mieszkańcy bez problemu wyjeżdżają za granicę. Do tego dolar tajwański jest bardzo silną walutą.

A przy tym wszystkim Tajwan nie jest na gruncie prawa międzynarodowego uznawany za państwo. Status formalno-prawny sytuuje go w gronie quasi-państw, takich jak Sahara Zachodnia czy Naddniestrze. Państwowość Tajwanu jest uznawana tylko przez kilka państw na świecie. Nie ma wśród nich Polski.

Tajwańczycy przywykli do tej dualistycznej sytuacji i nauczyli się w niej funkcjonować, choć regularnie powraca chińska groźba siłowego przywrócenia pełnej kontroli nad Republiką Chińską. Militarna przewaga Chin jest bezdyskusyjna, ale Tajwan posiada m.in. rakiety średniego zasięgu, które są w stanie niszczyć chińską Tamę Trzech Przełomów, co spowodowałoby zalanie ogromnego terenu.

Prof. Haliżak zauważa, że na Tajwanie ujawniają się coraz silniejsze tendencje autonomiczne, zmierzające również do tego, by zmienić nazwę państwa. – Oficjalna nazwa tego sztucznego tworu nawiązuje do ciągłości z Chinami, a zwolennicy autonomii argumentują, że Tajwan nie jest chiński, lecz tajwański. Proponują, by państwo nazywało się Tajwanem. Umieszczenie tego słowa w nazwach instytucji, które działają za granicą, stanowi pewne uznanie podmiotowości Tajwanu – wyjaśnia ekspert.

To właśnie uczyniła Litwa, czym rozjuszyła Chiny. Dlaczego ten mały kraj, który nie jest żadnym znaczącym graczem nie tylko w dyplomacji światowej, ale nawet europejskiej, zdecydował się na krok, który musiał skończyć się pokazowym ukaraniem przez władze w Pekinie? Zadecydować o tym mogła historia. Litwa przez kilka dekad wchodziła w skład opresyjnego Związku Radzieckiego i dziś czuje naturalną sympatię do narodu, który znajduje się pod butem silniejszego sąsiada. – Poprzez zmianę formuły przedstawicielstwa Litwa wykonała gest w kierunku autonomizacyjnych aspiracji Tajwanu – dodaje prof. Haliżak. Stanowczo dodaje jednak, że w żadnym razie nie jest to tożsame z uznaniem dyplomatycznym Tajwanu.

Działanie Litwy to prawdopodobnie jednak część większej układanki. – Władze na Litwie doskonale wiedziały, na co się decydują. Ktoś przekonał je, że warto zaryzykować i „postawić się” Chinom – mówi Leszek Ślazyk, ekspert ds. Chin z Instytutu Badań Chin Współczesnych. Ten tajemniczy „ktoś” to Amerykanie. - Waszyngton szuka sposobności, by stworzyć koalicję, taki rodzaj neo-NATO, która będzie skierowana przeciwko Chinom i która doprowadzi do osłabienia Chin. Dziś to nie ma wielkiego sensu, niemniej takie działania nadal są podejmowane – dodaje.

Jego zdaniem Litwa stała się przedmiotem w rozgrywkach wielkich mocarstw. Prof. Haliżak zauważył, że Tajwan jest zasadniczym przedmiotem sporu w stosunkach USA – Chiny. Wprawdzie zarówno Stany Zjednoczone, jak i większość państw uznają zasadę jednych Chin i nie deklarują chęć uznania państwowości Tajwanu, ale nie mogą ignorować bardzo silnego lobby protajwańskiego, które oddziałuje na obie najważniejsze amerykańskie partie polityczne. A skoro Waszyngton nie może otwarcie wyrażać poparcia, to czyni starania, by zrobić to w sposób pośredni.

- W zeszłym roku Nikaragua wycofała swoje uznanie dla rządu w Tajpej. Z wizerunkowego punktu widzenia był to cios dla Tajwanu. Postanowiono wpłynąć na inne małe państwo, które by zrekompensowało zerwanie stosunków dyplomatycznych z Nikaraguą i podniosło rangę stosunków z Tajwanem – wyjaśnia profesor Uniwersytetu Warszawskiego. - To wynik skomplikowanej gry o charakterze globalnym.

Chiny zagrały pełnym arsenałem sankcji

Leszek Ślazykmówi, że Litwa nie ma właściwie żadnych relacji handlowych z Chinami. Od początku istnienia niepodległej Litwy Chiny zainwestowały tam tylko 3 mln euro. Mimo to w spornej sytuacji Chiny wyciągnęły przeciwko niej armaty. – Chiny objęły Litwę embargiem, zawiesiły wydawanie wiz obywatelom litewskim i współpracę z litewskimi firmami. Niedawno wprowadzono memorandum skierowane do firm zagranicznych i tzw. korporacji wielonarodowych mówiące o tym, że zakazuje się stosowania w szeroko rozumianej produkcji jakichkolwiek materiałów, surowców i komponentów pochodzących z Litwy – relacjonuje.

Choć współpraca gospodarcza obu państw ma skromne rozmiary, to jednak ten kategoryczny zakaz może uderzyć w litewskich producentów. – Przykładowo Volkswagen czy jakakolwiek wielka firma musi się teraz zastanowić, czy nie korzysta w swoich samochodach z litewskich komponentów. Aby uniknąć kłopotów w Chinach, wykluczy je z produkcji i zastąpi innymi – prognozuje.

Niespodziewany zwrot akcji. Litwa i Tajwan zacieśniają współpracę

Na początku stycznia głos w sprawie zabrał litewski prezydent Gitanas Nauseda. W rozmowie z lokalnym radiem zapewnił, że nic nie widział o nietypowej nazwie przedstawicielstwa i że nadanie jej było błędem.

Na zamieszanie zareagował Tajwan. Chcąc zrekompensować Litwie straty, przed kilkoma dniami ogłosił uruchomienie funduszu pożyczkowego w wysokości 1 mld dolarów na wspólne projekty biznesowe z Litwą. Tajwan już podpisał porozumienie o współpracy z Litwą w sześciu obszarach, m.in. szkolenia specjalistów w zakresie produkcji jakże pożądanych na całym świecie półprzewodników. Litewska minister gospodarki Auszrine Armonaite zapewniła, że Litwa jest zainteresowana zwiększeniem obrotów handlowych z Tajwanem i że wkrótce rozpoczną handel na tajwańskim rynku.

Gestem Tajwanu nie jest zaskoczony prof. Haliżak. Mówi, że Tajwan umie odwdzięczyć się instytucjom, które traktują go jako równego partnera. Doświadczył tego w trakcie konferencji naukowych na Tajwanie, gdy organizatorzy, chcąc podziękować gościom za przybycie, wykazywali się dużą hojnością.

Litwa a sprawa polska

Czy sytuacja, w której znalazła się Litwa, może stanowić jakąś lekcję dla Polski? Prof. Edward Haliżak przekonuje, że nasz kraj nie mógłby sobie pozwolić na taką szarżę, jaką wykonała Litwa, gdyż Chiny są dla nas bardzo ważnym partnerem handlowym i drugim największym, po Niemczech, importerem. W 2020 roku wartość towarów sprowadzonych z Chin do naszego kraju wyniosła około 140 mld zł. Danych za zeszły rok jeszcze nie ma. Obroty handlowe z Tajwanem wynoszą nie więcej niż 1,2 mld zł. – Rośnie nasza zależność gospodarcza od Chin i nie możemy przyjąć radykalnego kursu na krytykę.

Leszek Ślazyk dodaje, że nasze relacje z Chinami i bez dodatkowej krytyki nie należą do łatwych. Nałożyło się na to kilka wydarzeń z ostatnich lat: oskarżenie w 2019 roku byłego dyrektora sprzedaży Huawei na Polskę o szpiegostwo, storpedowanie wspólnego projektu infrastrukturalnego, jakim miał być terminal przeładunkowy, który miał się stać ważnym elementem Nowego Jedwabnego Szlaku łączącego Chiny z Europą. Ekspert przypomina, że inwestycja była uzgodniona na najwyższych szczeblach władzy, a wycofanie się Polski stanowiło policzek dla przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga, który ustalił z Andrzejem Dudą szczegóły współpracy. Ostatecznie to na Węgrzech powstanie niedoszła łódzka inwestycja. – To tylko jeden z przykładów tego, jak Węgry i Czechy wygrywają w wyścigu o chińskie inwestycje. Polska jest dla nich mało przewidywalnym krajem, a chińscy urzędnicy nie wiedzą nawet, kto podejmuje tu decyzje. Z całą pewnością nie znajdujemy się w pozycji, która umożliwi nam otwartą krytykę – uważa.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także