W sprzeciwie wobec organizacji wyborów korespondencyjnych w maju wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin podał się do dymisji. Teraz szuka sprzymierzeńców i rozmawia z politykami opozycji, aby wypracować wspólne stanowisko ws. terminu wyborów. Negocjajce w tej sprawie prowadził już z liderem PO Borysem Budką, kandydatem PSL na prezydenta Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem oraz Pawłem Kukizem. W tym tygodniu rozmowy mają być kontynuowane.
Tymczasem - jak donosi poniedziałkowa "Rzeczpospolita" - Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza zejść z obranej ścieżki. "Narada ścisłego kierownictwa PiS, która odbyła się w piątek, przyniosła potwierdzenie jednoznacznego kursu, który od kilku tygodni trzyma partia rządząca z jednoznacznym poparciem Solidarnej Polski i sprzeciwem Porozumienia Jarosława Gowina. Wybory mają odbyć się w maju, najlepiej z zachowaniem pierwotnego terminu 10 maja" – czytamy w artykule Michała Kolanki. Jak zaznaczono, nie znaczy to jednak że do nich dojdzie.
Prawo i Sprawiedliwość ma zdawać sobie sprawę z faktu, że Jarosław Gowin ma wystarczającą liczbę posłów, aby zablokować w Sejmie ustawę o głosowaniu korespondencyjnym, która obecnie znajduje się w Senacie. Na taką okoliczność partia rządząca także stara się przygotować. Jak donosi dziennik, partia rządząca ma szukać poparcia dla ustawy wśród posłów opozycji. "Politycy opozycji powtarzają nawet w kuluarach, że w niektórych rozmowach uczestniczy sam prezes Jarosław Kaczyński. To ma świadczyć o tym, jak wysoka jest stawka w tej politycznej grze" – czytamy.
Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że PiS jako swoiste ostrzeżenie rozważa nawet scenariusz, w którym w tym roku doszłoby do przedterminowych wyborów do Sejmu. "Na listach PiS zabrakłoby oczywiście większości polityków Porozumienia" – wskazuje dziennik.
Czytaj też:
"Jarosław jest wściekły. Nie wybaczy mu tego"Czytaj też:
"Jeżeli tego nie zrobicie, będziecie żałować do końca życia". Giertych straszy członków i zwolenników PiS