– Publicyści słusznie wyciągają pewne tezy widząc, że jest napięcie, którego nikt nie ukrywa. Wynika ono z tego, że programowo nie zgadzamy się z ustępstwami na oddawanie kolejnych kompetencji do Brukseli, na co zgodził się premier na trzech kolejnych szczytach. Tutaj rzeczywiście jest temat do rozmowy, ale w 99 proc. spraw głosujemy podobnie – powiedział Michał Woś w poranku „Siódma 9”.
Reforma wymiaru sprawiedliwości
Woś był również pytany o kwestię reformy wymiaru sprawiedliwości. Wiceminister zaznaczył, że część tam, gdzie pozwolono działań ministerstwu, tam też widać pierwsze efekty wprowadzonych zmian.
– W sprawach karnych skrócił się czas postępowań. W informatyzacji mamy rejestr pedofilów, elektroniczne księgi wieczyste, elektroniczny KRS itd. Cały szereg rzeczy został zrobiony, ale faktycznie reforma została zatrzymana w połowie na kanwie poprawy relacji z UE – stwierdził. Woś dodał również, że Zbigniew Ziobro czeka na "zielone światło", które pozwoli mu na dokończenie reform.
Wiceminister sprawiedliwości zwrócił również uwagę na jeden szczegół.
– Drugą sprawą jest fakt, że rzeczy już ogłoszone, sprawy ważne są może nie tyle blokowane w Kancelarii Premiera, co nie zyskują formalnego wpisu do wykaz prac rządu, który pozwala procedować. Tak się stało np. z ustawą wolnościową. Coś, co powinno uporządkować sprawy cyfrowych gigantów, nagle nie ma zgody na procedowanie – powiedział Woś.
Zdjęcia Ewy Kopacz w Moskwie
Polityk Solidarnej Polski odniósł się także do opublikowanych w filmie Ewy Stankiewicz zdjęć byłej minister zdrowia Ewy Kopacz z moskiewskiej kostnicy po katastrofie smoleńskiej.
– Te zdjęcia mogły wstrząsnąć wieloma osobami i tylko ktoś, kto nie ma sumienia, mógł być nieporuszony. Dziwne, że są ludzie, którzy próbują tych zdjęć bronić. W takiej sytuacji najlepiej milczeć. Osoba, która bezczelnie kłamała, potem Donald Tusk zrobił ją premierem, a teraz ten uśmiech... pewna czara goryczy się przelała – powiedział.
– Z tych filmów widać, że skupiali się bardziej na tym, jak PR-owo sobie poradzić z katastrofą, a nie do tego, by państwo polskie zrealizowało to, do czego służy, czyli wyjaśnienie najważniejszej kwestii. To pokazuje stan państwa, jak było zarządzane i co było najważniejsze. Obrazki z Ewą Kopacz to tylko dopełnienie pewnego obrazu – dodał Woś.
Spór o Krajowy Plan Odbudowy
Wiceszef resortu sprawiedliwości odniósł się do również do sprawy przyjęcia Krajowego Planu Odbudowy. To właśnie ta kwestia budzi największe kontrowersje w obozie Solidarnej Polski.
Przypomnijmy, że w ramach unijnego Funduszu Odbudowy Polska będzie miała do dyspozycji ponad 57 mld euro (23,9 mld euro dotacji i 32,3 mld euro pożyczek), ale podstawą do sięgnięcia po te środki będzie Krajowy Plan Odbudowy (KPO), który musi przygotować każde państwo członkowskie. Obecnie decyzja o zwiększeniu zasobów własnych UE, by możliwe było uruchomienie Funduszu Odbudowy wymaga ratyfikacji parlamentów poszczególnych państw.
Kwestia ratyfikacji Planu jest przyczyną tarć w Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska nie chce zgodzić się na przyjęcie narzuconej przez Unię struktury pomocowego funduszu. Kością niezgody są zwłaszcza pożyczki. Politycy Zbigniewa Ziobry obawiają się, że w przyszłości Polska będzie musiała spłacać kwoty zaciągnięte np. przez państwa południowej Europy należące do Unii. Solidarna Polska zapowiada, że nie poprze KPO.
– Trzeba się zapytać Polaków, czy chcą, by to Bruksela nakładała na nich podatki, a to jest tego efekt. Trzeba się zastanowić, czy Polacy powinni spłacać długi Greków, Hiszpanów czy innych państw o słabej sytuacji budżetowej, bo w tej ratyfikacji jest zawarta decyzja o uwspólnotowieniu długu. Po trzecie trzeba zapytać, czy chcemy uczestniczyć w tak mocno sfederalizowanej UE. Człowiek o polskim sercu nie powinien się z tego cieszyć, bo suwerenność jest kluczowa – stwierdził Woś.
Prowadzący wspomniał, że podczas niedawnego wystąpienia w Sejmie ministra ds. europejskich padły zapewniania, że przyjęcie Europejskiego Funduszu Odbudowy nie będzie w konsekwencji prowadziło do uwspólnotowienia długu. Zdaniem Wosia, Konrad Szymański w tym zakresie "wprowadza opinię publiczną w błąd”.
– Mówię o tym z bólem. To już kolejny raz. Pamiętajmy, że po jednym ze szczytów unijnych, gdzie rzekomo walczono z rozporządzeniem o praworządności, gdzie premier miał uzyskać wielkie gwarancje, wszystko okazało się bujdą, a to zwykłe deklaracje polityczne. W drugą stronę zadziało się bardzo wiele i to rozporządzenie wchodzi w życie w jeszcze gorszej formie niż było – dodał polityk.