Maciej Pieczyński: Kiedy napisze pan piosenkę o sejmowych awanturach?
Paweł Kukiz: W zasadzie to już taka powstała, tyle że z niefortunnym tytułem „Virus SLD” – dziś to byłby „Virus partiokracji”. To tylko dowodzi, że artysta potrafi przewidywać przyszłość [piosenka pochodzi z płyty z 2004 r. – przyp. red.].
Ostatnio politykom coraz częściej puszczają nerwy. Najpierw Adam Michnik, potem Jarosław Kaczyński… Jakim cudem rockman Kukiz jeszcze z nikim w Sejmie się nie pobił?
Jestem kulturalnym człowiekiem. Próbuję wprowadzić nową jakość w polskiej polityce, czyli nieprzewidziany w obecnym ustroju państwa konsensualizm. Z dnia na dzień coraz bardziej się przekonuję, że nie ma gorszej ordynacji niż ordynacja partyjna. Nie mam cienia wątpliwości, że naród nie ma absolutnie żadnego wpływu na władzę w trakcie trwania jej kadencji. Mamy do czynienia ze zliberalizowaną wersją systemu PRL-owskiego. Chińska Republika Ludowa wciąż pozostaje państwem monopartyjnym, z przewodnią rolą Komunistycznej Partii Chin, podobnie jak u nas było z PZPR, ale tam przynajmniej wprowadzono wolny rynek. Natomiast w Polsce, pomimo rzekomych przemian, np. artykuł dotyczący gospodarki wolnorynkowej jest non stop łamany poprzez podnoszenie podatków. Nasz siermiężny system daje tylko pozory wartości zapisanych w konstytucji. Mamy pozory wolnego rynku i pozory demokracji. Co z tego, że suwerenem według konstytucji jest naród, skoro nie ma zagwarantowanej możliwości bezpośredniego sprawowania władzy?!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.