Indoktrynacja po europejsku. Dwaj dziennikarze o Domu Historii Europejskiej

Indoktrynacja po europejsku. Dwaj dziennikarze o Domu Historii Europejskiej

Dodano: 
Dom Historii Europejskiej w Brukseli
Dom Historii Europejskiej w Brukseli Źródło:PAP/EPA / fot. OLIVIER HOSLET
– Nie wiem, zaczyna się od definicji komunizmu i przechodzi do wojny światowej. Myślę, że komunizm miał zły wpływ na niektóre kraje – mówi niepewnie 23-letnia Francuzka, zapytana o ocenę komunizmu. Kobieta właśnie wyszła z Domu Historii Europejskiej w Brukseli. Z zajmującej pięć pięter wystawy nie dowiedziała się jednak zbyt wiele o komunizmie, prawie nic o roli Kościoła w rozwoju Europy, ani nawet o przyczynach wybuchu I czy II wojny światowej. Wystawę widziało i opisuje dwóch dziennikarzy – Piotr Semka z "Do Rzeczy" i Piotr Cywiński, publicysta "W sieci”, oraz serwisu „wPolityce”.

Dwaj dziennikarze, Piotr Semka z "Do Rzeczy" i Piotr Cywiński, publicysta "W sieci”, oraz serwisu „wPolityce” swoją wizytę w Brukseli zrelacjonowali w Magazynie Międzynarodowym w Radiu Szczecin. Zachęcamy do wysłuchania całej audycji


Pomysł stworzenia Domu Historii Europejskiej powstał w 2007 roku i po 10 latach pracy (oraz wydaniu milionów euro), muzeum otwarto w maju tego roku. Założeniem twórców miało być przedstawienie kompendium, najważniejszych elementów historii Europy i kształtowania się tożsamości Europejczyków.

Historyczny ból zębów

Ekspozycja Domu Historii Europejskiej wzbudza jednak wiele kontrowersji i właśnie z tego powodu dwaj dziennikarze postanowili osobiście pojechać do Brukseli, aby zobaczyć na czym polega problem z "Europą w pigułce", przedstawioną na pięciu piętrach budynku dawnej kliniki dentystycznej.

Jak tłumaczy Piotr Cywiński, mało kto wie bowiem, że w budynku gdzie dzisiaj znajduje się wystawa, wcześniej znajdowała się klinika stomatologiczna. – Ja przyznam, że po zobaczeniu tej wystawy, po opuszczeniu tego budynku, też czułem się tak, jakby ktoś wyrywał mi zdrowe zęby trzonowe – podkreśla publicysta i dodaje, że wysuwane pod adresem twórców muzeum zarzuty, nie są "grubymi nićmi szyte", ale trafiają w sedno problemu.

– Muzeum może być bardzo atrakcyjne dla młodych ludzi, którzy przychodzą, ale bez wiedzy historycznej, niewiele stąd wyniosą. Wychodzą stąd nie wiedząc jak zaczęła się I czy II wojna światowa, ani czy komunizm był dobry czy zły – tłumacz publicysta "Do Rzeczy" Piotr Semka. – Jeśli to ma być użyteczna lekcja historii, to krótko mówiąc, nie jest, ale jest ona z pewnością indoktrynacją na rzecz jednego wspólnego tworu Unii Europejskiej – dodaje Piotr Cywiński.

Czy komunizm jest dobry

Jak przypomina Piotr Cywiński, członkiem rady nadzorczej tworzącej muzeum, był polski historyk Wojciech Roszkowski. – Co mówi samo za siebie, kiedy Roszkowski zobaczył, dokąd zmierza ta cała ekspozycja, zrezygnował z uczestnictwa w tym gronie – dodaje dziennikarz.

Na czym polega problem z muzeum? Jak opisuje Piotr Semka, po wejściu do budynku, dziennikarze skierowali się do sklepiku, gdyż jak tłumaczy publicysta, zazwyczaj tylko po muzealnym sklepiku można już wiele powiedzieć o całym muzeum. – Tam nie było żadnych książek, były symbole unijne, flagi, czapeczki i to wszystko w takiej stylistyce, że to równie dobrze, mógłby być sklepik w Parlamencie Europejskim, tylko czysto europejska tematyka – opowiada Semka, opisując swoje zaskoczenie wobec braku jakiejkolwiek literatury na temat wieków historii europejskiej.

Piotr Semka przyznaje też, że niemałym zaskoczeniem jest też sam początek wystawy, która rozpoczyna się od... XVIII wieku. – Dlaczego? I co z wcześniejszymi wydarzenia w Europie? Tego nikt nie tłumaczy – podkreśla publicysta.

To jednak nie koniec niespodzianek, bowiem wystawa w Domu Historii Europejskiej jest zorganizowana w zaskakujący sposób. Mieszają się tutaj dyktatorzy i marszałek Józef Piłsudski, Marks jako nowy Mojżesz i symbole rasizmu umieszczone w jednej sali z odkryciami Marii Skłodowskiej-Curii i Louisa Pasteur.

Obraz I i II wojny światowej skupiony jest na ofiarach poniesionych przez cywilów, niewiele natomiast jest tam informacji o okolicznościach w jakich doszło do wybuchu obydwu tych konfliktów. Jak zgodnie opisują dwaj dziennikarze, oglądając kolejne eksponaty (opisy do nich oraz historyczne tło zawarte jest w tabletach, które otrzymuje każdy zwiedzający) można się dowiedzieć, że wojny wybuchły ze względu na napięcia polityczne, rosnące nacjonalizmy. Ale jak pokazują rozmowy z osobami wychodzącymi z muzeum, dojście do konkretnych informacji, jak rozpoczęła się wojna czy jakie były jej efekty, nie jest już tak łatwo.

23-letnia Francuzka, z którą publicyści rozmawiali po wyjściu z budynku muzeum, nie umiała, ani podać konkretnej przyczyny wybuchu konfliktu w 1914 roku czy w 1939 roku, a dopytywana o komunizm, nieśmiało stwierdziła, że miał on raczej zły wpływ na niektóre kraje.

Nie ma narodów, nie ma sprawców

Czego można więc dowiedzieć się oglądając wystawę? Po zwiedzeniu wystawy i rozmowach z innymi zwiedzającymi, dziennikarze zgodnie stwierdzili, że przede wszystkim na obejrzenie Domu Historii Europejskiej trzeba mieć dużo czasu. Być może jeśli zwiedzający wysłucha wszystkich, długich opisów dotyczących poszczególnych eksponatów, zrozumie więcej i dowie się co stało się chociażby 1 września 1939 roku.

Jak jednak podkreśla Piotr Cywiński, wystawa nie tylko nosi znamiona przygotowanej na polityczne zamówienie, ale realizację tego zamówienia widać na wszystkich piętrach muzeum. – To jest oczywista indoktrynacja na rzecz Europy, Europy bez narodów, Europy jako utopijnego monolitu, z pominięciem ojczyzn, narodów, Europy wypranej z identyfikacji, której obywatele są jednolitym społeczeństwem, wyprasowanym – tłumaczy Cywiński. – Według wizji unijnych zleceniodawców, to ma być Europa świecka, oderwana od jej chrześcijankach korzeni – dodaje dziennikarz.

– To ma jednak swoją logikę – dodaje Piotr Semka – bo skoro nie ma narodów, to nie można krytykować żadnego narodu, nie ma sprawców, są tylko tendencje.

A jakie jest miejsce Polski w tej europejskiej wizji historii? Jednym z nielicznych elementów ekspozycji, gdzie pojawia się nasz kraj, są wyeksponowane w sali poświęconej Holokaustowi słowa przeprosin Aleksandra Kwaśniewskiego, w imieniu Polaków za Jedwabne. Co, jak podkreśla Piotr Semka, umieszcza Polskę w oczywisty sposób wśród współuczestników Holokaustu.

Czytaj też:
Eurowyrób historiopodobny

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także