W środę wieczorem w Sejmie premier i rząd zaprezentowali informację na temat powodzi.
– Tam gdzie doszło do masywnych zniszczeń, gdzie konieczna będzie odbudowa od fundamentów albo przeniesienie mieszkańców z terenów zalewowych – państwo weźmie na siebie wysiłek organizacyjny i finansowy. W tej chwili mamy do dyspozycji 23 miliardy złotych na zniwelowanie skutków powodzi. Na pomoc doraźną finansową, odbudowę infrastruktury i Odbudowę Plus – wskazał Donald Tusk.
Głos zabrał też wicepremier, szef MON. – Wojsko Polskie od pierwszych godzin jest zaangażowane w akcję ochrony życia i zdrowia ludności oraz we wszelkie działania związane z walką z powodzią. Na ten moment do operacji wciąż wydzielonych jest 25 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego, z czego 20 tysięcy działa bezpośrednio w terenie. W kulminacyjnym momencie ponad 25 tysięcy żołnierzy było zaangażowanych w walkę z powodzią i usuwanie jej skutków – poinformował Władysław Kosiniak-Kamysz.
– Wszystkie rodzaje polskich sił zbrojnych zostały zaangażowane w walkę z powodzią. Wszystkie nasze działania były skoordynowane ze strażą pożarną i policją. 23 września aktywowaliśmy wielofalową operację "Feniks", mającą na celu odbudowę, uporządkowanie, a także do podniesienia jakości miejsc dotkniętych powodzią – przypomniał.
"Żołnierze będą działać do końca"
Minister podkreślił, że udało się osiągnąć "niezwykłą współpracę" służb. – To było niezwykłe pod kątem koordynacji pomiędzy policją, wojskiem, Państwową Strażą Pożarną, a jednostkami Ochotniczej Straży Pożarnej – powiedział
– Żołnierz Wojska Polskiego, żołnierz WOT będzie wszędzie tam, gdzie trzeba coś naprawić, do ostatniego miasta, do ostatniej wsi, do ostatniego sioła – zaznaczył Kosiniak-Kamysz. – Żołnierz Wojska Polskiego, a w szczególności żołnierz WOT, ma za zadanie ochronę lokalnej społeczności – powiedział szef MON. Dodał, że w usuwaniu skutków powodzi pomagało 900 adeptów sztuki wojskowej, między innymi z WAT czy szkoły w Dęblinie.
Czytaj też:
Tusk sprawdził się w roli przywódcy w czasie powodzi? Polacy zabrali głosCzytaj też:
"Nagle musieliśmy opuścić swoje domy". Mieszkańcy Jarnołtówka napisali do premiera