Poniedziałek to kolejny dzień, który może zaważyć na przyszłości Ukrainy. Już o godzinie 13.00 czasu lokalnego (19.00 czasu polskiego) rozpocznie się rozmowa prezydentów Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Dwie godziny później ma z kolei dojść do rozmów z udziałem przybyłych do Waszyngtonu europejskich przywódców. Co znamienne, wśród nich nie ma żadnego przedstawiciela Polski. O fakt ten pytany był w programie "Graffiti" wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski.
Rozmowy w Waszyngtonie bez udziału Polski. "Tam decyzje podejmuje jeden człowiek"
– Pan premier Sikorski przekazał wczoraj w rozmowie podczas wideokonferencji z wysłannikami europejskimi nasze stanowisko, które jest uzgodnione i oni będą o tym mówić – powiedział. Dopytywany, czy brak osobistego udziału w rozmowach nie jest jednak porażką naszej dyplomacji, Bartoszewski odparł: "Do Waszyngtonu zaprasza prezydent (Donald – red.) Trump. Jak widać, nie zaprosił prezydenta Nawrockiego...". Kiedy prowadzący rozmowę dziennikarz zwrócił uwagę, że zaproszenia nie otrzymał również premier Donald Tusk, polityk PSL stwierdził, że Polska jest średniej wielkości krajem i nie ma takiego przełożenia międzynarodowego, jak Niemcy czy Wielka Brytania. – Natomiast prezydent Finlandii zaprzyjaźnił się z prezydentem Trumpem. Nie mówiąc o tym, że jest prezydentem – zauważył.
Wiceszef MSZ stwierdził ponadto, że decyzje będą tak naprawdę podjęte w wąskim gronie, a przywódcy europejscy, którzy pojawią się w Waszyngtonie nie będą uczestnikami negocjacji. – Tam decyzje podejmuje jeden człowiek – podsumował.
"To wy i wasi idole jesteście winni marginalizacji RP"
Inne głosy na ten temat można przeczytać w sieci. "Polski nie będzie w Waszyngtonie, bo: Tusk gadał głupoty o Trumpie, Nawrocki gadał głupoty o UE i Ukrainie, cała klasa polityczna nie zgadza się na wysłanie polskiego wojska do Ukrainy. Idioci wszystkich partii łączcie się! To wy i wasi idole jesteście winni marginalizacji RP" – ocenił politolog, były europoseł Marek Migalski.
W podobnym tonie wypowiedział się publicysta i analityk Filip Dąb-Mirowski. Jego zdaniem, brak Polski w tych rozmowach ma miejsce, niestety, na własne życzenie. "Premier jest persona non grata w Waszyngtonie ze względu na swoje wypowiedzi, a do tego mamy konflikt polityczny i zmianę na fotelu prezydenta, który mógłby być kontaktem z USA. Brak spójnej polityki zagranicznej i inicjatywy. Smutne" – stwierdził.
Czytaj też:
Ukraina pod ścianą. Trump zwrócił się wprost do ZełenskiegoCzytaj też:
Zełenski już w USA. "Nasi żołnierze odnoszą sukcesy"
