"List sprzeciwu polskich kobiet" do prezydenta. Są znane nazwiska

"List sprzeciwu polskich kobiet" do prezydenta. Są znane nazwiska

Dodano: 
Karol Nawrocki, prezydent
Karol Nawrocki, prezydent Źródło: Mikołaj Bujak / KPRP
Prezydent Karl Nawrocki ogłosił 25 sierpnia br. zawetowanie ustawy o pomocy Ukraińcom. Decyzję skrytykowały autorki listu, którego treść opublikowała w mediach społecznościowych Krystyna Janda.

"Po decyzji prezydenta w tysiącach domów w całej Polsce nastał szok, rozgoryczenie i poczucie zawodu" – czytamy w liście, pod którym podpisały się m.in. pisarka Olga Tokarczuk, był posłanka Janina Ochojska, reżyser Agnieszka Holland i byłe pierwsze damy: Jolanta Kwaśniewska, Danuta Wałęsa oraz Anna Komorowska. Jak zaznaczono, nadawcami są "Polki – matki, żony, córki, siostry, babcie".

"List sprzeciwu polskich kobiet", opublikowany m.in. w mediach społecznościowych aktorki Krystyny Jandy, jest skierowany do prezesa Rady Ministrów, Sejmu, Senatu i prezydenta RP.

"Populistyczny wrzask z mównicy"

W liście padły gorzkie słowa pod adresem głowy państwa. "Ta decyzja i towarzyszący jej język – zapowiedzi warunkowania pomocy dziecku pracą rodzica, wydłużania drogi do obywatelstwa, rozpalania na nowo sporów pamięci – nie są kwestią nastrojów, lecz zimnej kalkulacji politycznej" – czytamy.

Autorki listu stwierdziły, że prezydenckie weto uderza w ukraińskie kobiety na uchodźstwie, a także w ich dzieci, osoby starsze i chore. Jak zaznaczyły, na takich decyzjach będą cierpieć również polskie szkoły, lekarze i samorządy. "Zamiast pewności, przynoszą lęk, zamiast spokoju – groźbę rozdzielenia rodzin, wtórnej migracji i erozję zaufania do polskiego państwa" – podkreśliły. "Matki, które z dziećmi i chorymi rodzicami uciekły z miast i wsi obróconych w pył, dziś zadają sobie pytanie, gdzie mają teraz uciekać. Kobiety, które wybrały Polskę z miłości i zaufania, czują, że ta miłość nie została odwzajemniona. Dziecko nie jest martwym zapisem w ustawie, a pomoc na nie przyznawana nie może być dźwignią nacisku na jego matkę" – czytamy w liście.

Autorki podkreśliły, że "solidarność nie jest sezonowa, nie jest modą". "Jeśli jest prawdą w marcu, musi być nią także w sierpniu. Pamięć nie jest pałką. Państwo, które, zamiast leczyć rany historii, sięga po łatwe symbole, nie buduje wspólnoty. Państwo nie może być ulicznym teatrem. Poważne państwo wybiera odpowiedzialność, a nie polityczny spektakl: procedury, jasny komunikat, ochronę najsłabszych" – zaznaczyły nadawczynie. "To mosty – a nie mury – czynią z sąsiadów sojuszników, a przewidywalne i sprawiedliwe prawo oraz język szacunku wzmacniają bezpieczeństwo Polski bardziej niż populistyczny wrzask z mównicy" – dodały.

Apel autorek listu do władz

"Naszym obowiązkiem jest dotrzymać słowa. To oznacza jedno: potwierdzić publicznie, jasno i bez dwuznaczności, że rodziny, które zaufały Polsce, nie obudzą się jutro w prawnej próżni; że dziecko nie będzie karane za to, że rodzic nie ma zatrudnienia; że język władzy nie będzie dzielił ludzi na 'swoich' i 'obcych'. Dla dziecka i jego samotnej matki prawo ma być tarczą, a nie narzędziem wymuszania na nich lojalności i posłuszeństwa. Polityka ma być służbą, a nie widowiskiem" – wskazały autorki.

Na koniec nadawczynie listu zwróciły się do adresatów z apelem o naprawienie sytuacji.

Czytaj też:
Skutki weta Nawrockiego. Niepokojąca prognoza
Czytaj też:
"Długofalowe konsekwencje". Magierowski o decyzji Nawrockiego


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Opracował: Aleksander Majewski
Źródło: polsatnews.pl
Czytaj także