Sprawę zgłosiła kobieta, która poinformowała policję, że w mieszkaniu od kilku godzin przebywa samo półtoraroczne dziecko, które płacze.
Dzielnicowy wraz z innym policjantem natychmiast pojechali pod wskazany adres. Mundurowi ustalili, że w mieszkaniu mieszka 33-letnia kobieta z dwójką małych dzieci. Z uwagi na płacz dziecka i realne zagrożenie jego życia i zdrowia, starszy sierżant zdecydował o siłowym wejściu do mieszkania.
W pokoju, w łóżeczku, stał zapłakany chłopiec. Na widok policjantów dziecko się uspokoiło się. Chłopiec był brudny, miał zajady w kącikach ust ze śladami prawdopodobnie krwi, wysypkę na nogach oraz mocno kaszlał. W mieszkaniu panował bałagan, a na podłodze były porozrzucane przedmioty.
Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe oraz pracowników MOPR. Po chwili do mieszkania wróciła matka chłopca wraz z drugim synem w wieku 7 lat.
Decyzją lekarza 1,5 roczny chłopiec, pod opieką pracownika bytomskiego MOPR-u, został przewieziony do szpitala. Jego starszy brat został zabrany drugą karetką pogotowia, również z pracownikiem MOPR-u, do bytomskiego domu dziecka.
Matka chłopców została przewieziona do komisariatu. Sprawa trafiła do prokuratury. 33-latce może grozić nawet do 5 lat więzienia.
Czytaj też:
Zawadzka: Bicie dzieci - ukochana polska tradycjaCzytaj też:
Katowali dwumiesięczne niemowlę. Grozi im 8 lat więzienia