Sytuacja w Polsce rozwija się jak w dobrym thrillerze. Albo jak podczas partyjki pokera, kiedy to stawka jest coraz wyższa, a żadna ze stron nie chce odejść i zrezygnować z licytacji. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zdaniem większości sejmowej i prezydenta wyrokiem nie jest, może dojść do prawdziwej formy dwuwładzy. Z jednej strony sądy, z drugiej – administracja. Z jednej część wymiaru sprawiedliwości, z drugiej państwo z instrumentami przymusu. Co będzie, jeśli Trybunał-nie-Trybunał orzeknie, że ustawa o połączeniu funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości była niekonstytucyjna? Kogo mają się słuchać prokuratorzy? Albo że sprzeczna z konstytucją była ustawa o mediach publicznych? Z konfliktem wiąże się cała masa różnych nieprzyjemnych konsekwencji.
Zwolennicy Trybunału mówią, że PiS faktycznie zmienia ustrój państwa. Profesor Marek Safjan dowodzi, że w Polsce następuje rewolucja ustrojowa. Jednocześnie mówi coś, co można uznać za sugestię, by to prezes Trybunału obwieszczał, która ustawa traci moc wykonawczą. Dziwnym trafem nie zauważa, że to, co proponuje, jest właśnie rewolucją: pomysł, by prezes Trybunału ogłaszał, co jest, a co nie jest ustawą, prowadziłby do podważenia istnienia władzy ustawodawczej, czyli Sejmu. W podobnym, rewolucyjnym duchu wypowiada się większość innych sędziów i prawników. Bardzo łatwo ich słowa uznać za praktyczne wzywanie organów państwa do nieposłuszeństwa. Mówiąc tyle o szacunku dla prawa, nie zauważają, że sami stawiają się ponad nim. Zgodnie z ich wizją Trybunał staje się prawdziwym suwerenem, ciałem, które kontroluje tak prezydenta, jak i Sejm.
Tę siłę Trybunał czerpie nie z tego, że ma rację, ale z poparcia opozycji, która uznała, iż właśnie batalia o Trybunał będzie najlepszym sposobem mobilizacji wyborców. Na razie z marnym skutkiem. Im ostrzej i radykalniej wypowiadają się sędziowie, tym większa przewaga PiS w sondażach. Czym innym jest poparcie wąskiego środowiska i paru redakcji zaprzyjaźnionych gazet i stacji telewizyjnych, a czym innym ogół wyborców. A ci oceniają całą działalność systemu sprawiedliwości źle. Spór o Trybunał pozwala im symbolicznie przynajmniej to wyrazić.
Prawdziwym problemem PiS nie jest ani opozycja, ani pohukiwanie sędziów, ale zagranica. Tu opozycja działa bez żadnych skrupułów. Ciągłe przestrogi i rozdzieranie szat to po prostu woda na młyn dla tych państw, którym większa samodzielność Warszawy jest nie na rękę. Można przewidzieć, że nacisk na Polskę w związku z orzeczeniem TK będzie coraz większy. W efekcie powstała bardzo niebezpieczna sytuacja, w której Polska ma przeciw sobie głównych graczy światowych. I na razie brak rządowi pomysłów, jak to zmienić. Chyba że mają one polegać na kwiecistych komentarzach ministra Witolda Waszczykowskiego albo ostrych tyradach Jarosława Kaczyńskiego.