Lisicki: Ważny interes śledztwa, jak i rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej

Lisicki: Ważny interes śledztwa, jak i rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Redaktor Paweł Lisicki w studiu "Loży Prasowej"
Redaktor Paweł Lisicki w studiu "Loży Prasowej" Źródło: TVN24
"Ekshumacja ofiar w pierwszej kolejności powinna dotyczyć bliskich tych rodzin, które jej chcą" – powiedział redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki w "Loży Prasowej". Dyskusja publicystów na antenie TVN24 została zdominowana przez temat zapowiedzianych działań prokuratury w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej.
Prokuratura a interes rodzin i społeczeństwa

Redaktor Lisicki mówił o różnym zdaniu w kwestii ekshumacji wśród bliskich ofiar. - Rzeczywiście część rodzin sprzeciwia się tym ekshumacjom, część jest za i jest część, która się nie wypowiada w tej sprawie. Z tego co wiem, to do dziś ekshumowano dziewięć zwłok i do tej pory żadnych śladów zamachu, czyli środków wybuchowych nie znaleziono. I w tej kwestii opieram się na zdaniu ekspertów - jeśli w tych przypadkach udało się wykluczyć fakt środków wybuchowych, to można spokojnie sądzić, że nie ma ich w przypadku pozostałych osób, które będą ekshumowane - stwierdził.

Redaktor naczelny "Do Rzeczy" przypomniał o wątpliwościach w polskim społeczeństwie dotyczącym katastrofy w Smoleńsku.  Pamiętajmy, że gdy prowadzimy badania społeczne to między trzydzieści a pięćdziesiąt procent Polaków odrzuca dotychczasowe ustalenia prokuratury czy komisji Millera. I gdyby uwzględnić te wszystkie interesy  prokuratury, rodzin i społeczeństwa  to wydaje mi się, że ta ekshumacja w pierwszej kolejności powinna dotyczyć bliskich tych, którzy jej chcą. I dopiero, gdyby się okazało, że w jej trakcie coś nowego ustalono, wtedy miałaby sens ekshumacja bliskich, których rodziny teraz protestują – dodał.

Lisicki nawiązał do ważnego aspektu postępowania w sprawie katastrofy, który wywołuje także obecnie emocje. – Czym innym jest merytoryczne badanie, czy zostały popełnione na początku śledztwa błędy przez prokuraturę. Trzeba było te sekcje przeprowadzić na samym początku. Gdyby wszystko zrobiono tak jak należy, to jeden z istotnych powodów podejrzeń i wątpliwości, by zniknął  powiedział.

Wojska Obrony Terytorialnej to dobry ruch

Kolejne dwa tematy dyskusji w "Loży Prasowej" dotyczyły polskiej armii. Publicyści jeszcze raz rozmawiali o konsekwencjach zerwania kontraktu na śmigłowce Caracale, ale i nie zabrakło wątku nowej formacji  Wojsk Obrony Terytorialnej.

 Uważam, że jeżeli minister Macierewicz chciał to porozumienie w sprawie Caracali zerwać, to powinien był to uczynić znacznie szybciej i przedstawić, co w zamian. Niepotrzebnie to było przez taki długi czas ciągnięte, jeżeli umowa została uznana za szkodliwą  podkreślił Lisicki.

Redaktor naczelny "Do Rzeczy" odniósł się także do zarzutów, że Wojska Obrony Terytorialnej będą mogły być używane do zwalczania sił przeciwnych obecnemu rządowi.  Jakbyśmy teraz przejrzeli ustawy dotyczące różnych sił specjalnych, to byśmy doszli do absurdalnego wniosku, że każda jednostka może być wykorzystana przeciwko opozycji. A moim 
zdaniem jest to najmniej prawdopodobne z możliwych niebezpieczeństw – ocenił.

 Uważam, że ta decyzja o powołaniu Wojsk Obrony Terytorialnej jest jedną z lepszych, które Antoni Macierewicz przygotował. Masa Polaków na podstawie wieści przychodzących z Ukrainy zaczęła się na własną rękę szkolić, zbroić. Była więc taka potrzeba, by te jednostki sprofesjonalizować i staną się wiec one częścią wzmacniającą polską armię. Dlaczego mamy być przeciwni temu, że ona staje się silniejsza? Jednostki te mają podlegać ministrowi, któremu podlegają siły zbrojne. Komu innego miałyby podlegać, jak nie ministrowi, która sprawuje cywilną kontrolę nad wojskiem?  pytał Lisicki.

Na koniec podkreślił znaczenie nowego rodzaju sił zbrojnych.  Powinniśmy wysnuć analogię z tego, co dzieje się na wschodzie Ukrainy. Gdyby tego typu operacja nam groziła ze strony Rosji, to wtedy Wojska Obrony Terytorialnej mają głęboki sens, bo są zabezpieczeniem przed przenikaniem w dziwny sposób tych rosyjskich "zielonych ludzików"  zaznaczył.

Rząd ma prawo być "Za życiem"

Redaktor Lisicki odniósł się także do rządowego programu "Za życiem", który został skrytykowany przez uczestników "Loży Prasowej".  Mówimy o tym, że została przyjęta ustawa, która oferuje matkom, decydującym się na urodzenie dzieci niepełnosprawnych, jednorazowo cztery tysiące złotych. Do tej pory te kobiety nie miały tego typu pomocy. Dlaczego mamy odmawiać państwu prawa do wspierania tych kobiet?  zakończył.

pw

Czytaj także