"DGP" pisze, że Bruksela chce we wszystkich krajach członkowskich kontrolować takie obszary jak: wymiar sprawiedliwości, system antykorupcyjny, przestrzeganie konstytucji i wolność mediów.
Nowy mechanizm, zapowiedziany przez szefową KE Ursulę von der Leyen, ma nie brać pod uwagę samych zmian w pojedynczych instytucjach – jak Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy, ale całościowo chce badać funkcjonowanie mechanizmu checks and balances w poszczególnych krajach – czytamy w gazecie.
Czy Polska ma się czego obawiać? "DGP", powołując się na źródła w rządzie, informuje, że do tej pory prace nad nowymi mechanizmami kontrolowania praworządności idą po myśli Warszawy.
"Zgodnie z propozycją, która teraz leży na stole, odcinanie strumienia europejskich pieniędzy będzie możliwe, tylko jeśli Komisja Europejska udowodni bezpośrednie zagrożenie dla interesu finansowego UE" – wskazuje dziennik.
Cytowana przez "DGP" osoba z bliskiego otoczenia premiera Morawieckiego twierdzi, że dowodów na to w Polsce nie ma żadnych i odbiorcy funduszy mogą spać spokojnie.
Czytaj też:
Marek Safjan wydał oświadczenie ws. porównywania go z Piotrowiczem