"DGP" zwraca uwagę, że negocjacje w sprawie budżetu UE na nadchodzące siedem lat wchodzą w rozstrzygający etap. Polska jest jednym z krajów, który na nowej ofercie może zyskać najwięcej.
"Warszawa za sprawą wewnętrznych przesunięć w pozycjach budżetowych ma dostać więcej o 2 mld euro w ramach polityki spójności. (…) Powiększenie puli środków łącznie o 3 mld euro będzie oznaczać, że Polska dostanie zamiast przewidzianych przez KE 64,4 – 67,4 mld euro" – czytamy.
Dziennik informuje, że szef Rady Europejskiej Charles Michel przewidział dla słabiej rozwiniętych regionów w Europie dodatkowe pieniądze – 6 mld euro. Według źródeł "DGP" w Brukseli środki te miałyby zasilić regiony poniżej 50 proc. unijnej średniej PKB na mieszkańca.
Gazeta zwraca uwagę, że pieniądze trafiłyby do województw będących politycznym przyczółkiem Prawa i Sprawiedliwości, bo zgodnie z danymi Eurostatu za 2017 r. w Polsce trzy regiony znajdują się poniżej wspomnianego pułapu: lubelskie (48 proc.), podkarpackie (49 proc.) i warmińsko-mazurskie (49 proc.). Podlaskie jest dokładnie w połowie unijnej średniej.
"DGP" ustalił, że środki z UE to nie jedyny ukłon Brukseli w stronę PiS, ponieważ przewodniczący RE zaproponował również złagodzenie zapisów dotyczących powiązania funduszy europejskich z praworządnością.