W rozmowie z "Super Expressem" Suski porównał pensje nauczycieli z wynagrodzeniem posłów i wywołał sporą burzę.
– Posłowie mają 8 tys. zł brutto pensji podstawowej (do tego dieta ponad 2 tys. zł – podkreśla "SE"), więc jeśli nauczyciel dyplomowany ma z kawałkiem 5 tys. zł brutto to jest to nieduża różnica między posłem a nauczycielem – stwierdził minister.
Słowa Suskiego skomentowała Beata Szydło, podkreślając, że jego wypowiedź była "zupełnie niepotrzebna". – Mogę powiedzieć tak: większość nauczycieli, których ja znam, nie osiąga takich dochodów – powiedziała była premier.
Opinii Suskiego na podziela również ani rzeczniczka PiS Beata Mazurek, ani szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Polityk z najbliższego otoczenia Mateusza Morawieckiego stwierdził, że osobom urażonym wypowiedzią ministra można powiedzieć "przepraszam".
Pracownicy oświaty od kilku miesięcy domagają się zwiększenia swoich wynagrodzeń. Związek Nauczycielstwa Polskiego wyznaczył termin strajku na dwa dni przed egzaminem gimnazjalnym.
Czytaj też:
"Rz": Ministerstwo Edukacji chce rozbroić strajk nauczycieli