Prezes Prawa i Sprawiedliwości, wicepremier Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu tygodnikowi "Wprost". W rozmowie z Elizą Olczyk i Joanną Miziołek odniósł się m.in. do wyborów korespondencyjnych, które ostatecznie nie doszły do skutku.
"Zachowanie Gowina było niewłaściwe"
Dziennikarki zapytały prezesa PiS, czy ma żal do Jarosława Gowina, który nie dopuścił wówczas do "wyborów kopertowych".
– Jakie wybory kopertowe? Najpierw nie doszły do skutku wybory zarządzone zgodnie z prawem na 10 maja – odparł Kaczyński. Jak dodał, mieliśmy do czynienia z blokadą ze strony samorządów, które "w drastyczny sposób złamały konstytucję i nie poniosły żadnych konsekwencji". – Wtedy powstał pomysł – nie ukrywam, że mój – żeby zrobić coś takiego jak w Bawarii i w Kanadzie, czyli przeprowadzić wybory korespondencyjne – przyznał.
Prezes PiS wskazał, że rozwiązanie to umożliwiało ominięcie oporu samorządów. – Później się okazało, że jest dużo trudności i kłopotów, również po naszej stronie. Pewnych rzeczy nie mogliśmy uchwalić – podkreślił i odniósł się do postawy lidera Porozumienia: "I rzeczywiście ówczesne zachowanie Jarosława Gowina było niewłaściwe. Mówiłem mu to wielokrotnie".
– Doszliśmy wtedy do wniosku, że trzeba pójść na kompromis, czyli zgodzić się na wymianę kandydata Koalicji Obywatelskiej. Dzięki temu udało się przeprowadzić wybory prezydenckie w terminie czerwcowym. Nie doszło do kryzysu konstytucyjnego, polegającego na tym, że skończyłaby się kadencja prezydenta, nowego by nie było i marszałek Sejmu musiałaby przejąć jego funkcję – mówił dalej Kaczyński.
Lider PiS przekonywał, że wybory korespondencyjne były "próbą realizacji wymogów demokracji" i z tego właśnie względu "nie może być traktowana jako działanie szkodliwe, a tym bardziej przestępcze".
Raport NIK
Przypomnijmy, że 13 maja prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przedstawił wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do wyborów prezydenckich, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku w formie korespondencyjnej. Wybory nie doszły do skutku, a kosztowały ponad 76 milionów złotych.
Według NIK, nie było podstaw prawnych do tego, żeby premier wydawał jakiekolwiek polecenia Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, związane z wykonaniem i realizacją wyborów.
Izba skierowała do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z organizacją wyborów przez zarządy Poczty Polskiej i PWPW. W czwartek Banaś zapowiedział złożenie kolejnych zawiadomień. W tym przypadku na chodzić o przedstawicieli najwyższych urzędów państwowych.
Czytaj też:
CIR o wyborach korespondencyjnych: Działania premiera i szefa KPRM w pełni legalneCzytaj też:
Policja w domu syna Banasia. Sprawdzano doniesienia o próbie samobójczej