DoRzeczy.pl: Rosyjski Sąd Najwyższy nakazał zamknięcie stowarzyszenia Memoriał, najstarszej organizacji broniącej praw człowieka w tym kraju. Dlaczego Putin zdecydował się na taki ruch?
Grzegorz Kuczyński: Jeśli mówimy o motywacji reżimu putinowskiego, stojącej za tak brutalnym działaniem jak likwidacja Memoriału, to należy wskazać w pierwszej kolejności element polityczny. Organizacja zajmowała się ochroną praw człowieka osób represjonowanych we współczesnej Rosji. Tutaj chodzi oczywiści o element Memoriału, który został zdelegalizowany dzień po głównym orzeczeniu Sądu Najwyższego. Musimy pamiętać, że prokuratura skierowała do sądu dwa wnioski. Jeden do moskiewskiego sądu, który dotyczył części Memoriału zajmującej się ochroną praw człowieka oraz wniosek do Sądu Najwyższego, dotyczący całości działalności organizacji.
Z jednej strony mamy więc uderzenie w społeczeństwo obywatelskie składające się głównie z przeciwników reżimu, a z drugiej mówimy o prowadzonej przez Putina i jego reżim ''polityce historycznej'', którą w Rosji nazywa się ''memory wars'', czyli ''pamięć wojny'', gdyż oni podchodzą do tego w sposób bardzo militarystyczny. To, że Memoriał badał zbrodnie z zakresu stalinowskiego, nie mogło się podobać Putinowi, gdyż odwoływanie się do tego okresu, stało się jednym z filarów obecnego reżimu. Zamykanie ust Memoriałowi, co będzie oznaczało ograniczenie w dostępnie do wiedzy z tamtego okresu, pozwoli obecnej władzy wprowadzać pewne rozwiązania w polityce wewnętrznej, które będą wypisz wymaluj takie jak w czasach stalinowskim.
Czy możemy być zaskoczeni wyrokiem rosyjskiego sądu?
Nie. Wiele czynników wskazywało na to, jaki będzie wyrok. Choćby fakt wyroku kary dla Yurya Dmitrieva, historyka Memoriału, który zajmował się zbrodniami stalinowskimi. Został on po sfingowanym procesie o molestowanie seksualne w rodzinie, skazany na kilka lat więzienia. Dlatego aspekt walki ze społeczeństwem obywatelskim jest tu ważny, jednak najważniejsza jest próba przepisywania historii na nowo i chęć odwrócenia osiągnięć Memoriału przez ostatnich trzydzieści lat.
Jakie Putin ma cele w polityce zagranicznej, oczywiście skupiając się na kwestii ukraińskiej?
Celem strategicznym od dawna jest próba odzyskania przez Rosję statusu, w którym Zachód będzie rozmawiał z Moskwą, jak równy z równym. Widzimy, że w pewnym sensie to się udało, biorąc pod uwagę, że potencjał dzisiejszej Rosji nie jest porównywalny z potencjałem Związku Sowieckiego. Jeśli Zachód chce rozmawiać na tym poziomie z Rosją, to jest to osiągnięcie Putina. Drugim celem strategicznym jest odzyskanie kontroli nad Ukrainą, gdyż bez niej Rosja nie może być poważnym mocarstwem. Podbój Ukrainy pozwoli uzyskać Moskwie status mocarstwa i jest to cel do którego dąży Putin i będzie chciał to osiągnąć do końca swojej kadencji. Dzisiejsze działania Rosji i bezczelne żądania wobec NATO wpisują się w tę politykę.
Putin czuje się bezkarny?
Ostatnie lata, a dokładniej od 2014 roku i ataku na Krym, pokazały, że Rosja zamiast zostać ukaraną, siada do stołu z państwami Zachodu i NATO jak równy z równym. Putin przetrwał ten okres i znowu jest w ofensywie.
A czy Putin jest zdolny uderzyć militarnie na Ukrainę?
Oczywiście pierwszym celem jest pokazówka i przekonanie Zachodu – nawet bardziej niż samego Kijowa – że taka napaść jest realna. Na Kremlu wiedzą, że Zachód będzie robił wszystko, żeby uniknąć powtórki z 2014 roku i napaści na Krym. Dla Niemiec czy Joe Bidena nie jest ważna integralność Ukrainy, tylko święty spokój na wschodzie, żeby tam żadna wojna się nie toczyła. Mamy tu element psychologiczny, ale musimy pamiętać, że zbierając wojska przy granicach Ukrainy Rosja zostawia sobie furtkę do działania militarnego. Od dłuższego czasu twierdzę, że działania Putina mają na celu zmuszenie Zachodu do rozmów i to się udaje. 7 grudnia odbyła się pierwsza rozmowa z Bidenem, a 30 grudnia mamy drugą rozmowę z USA. Dodatkowo udało się Kremowi zmusić NATO do rozmów na temat gwarancji bezpieczeństwa. Jeśli po tych rozmowach Putin uzna, że nie ma co liczyć na jakieś ustępstwa ze strony Zachodu, to może zdecydować się na działania wojskowe.
I możemy mieć do czynienia z wojną na wielką skalę?
Nie wydaje mi się. Nawet Rosja nie może sobie pozwolić na takie działanie i nie mam tu na myśli konsekwencji w postaci sankcji nakładanych przez Zachód, ale myślę o kosztach finansowych, wojskowych i wizerunkowych nawet na własnym podwórku. Nie jest natomiast wykluczona eskalacja lokalnego konfliktu, gdzieś w Donbasie, Morzu Czarnym lub Azowskim.
Czytaj też:
Borrell: Unia Europejska zdecydowanie potępia decyzję rosyjskiego Sądu NajwyższegoCzytaj też:
Likwidacja Memoriału. Prezes Amnesty International: Atak na wolność
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.