Ukrainista i rusycysta związany z „Do Rzeczy” gościł w poranku rozgłośni katolickich "Siódma9". Gość Karola Gaca komentował bieżące doniesienia dotyczące kryzysu rosyjsko-ukraińskiego.
Cele Putina
Ekspert przyznał, że na Ukrainie Polska jest coraz częściej chwalona i doceniania. Tłumaczył, że wynika to nie tylko z postawy Polski w ostatnich tygodniach i miesiącach, ale z działań wspierających Kijów, które trwają od dawna. Chodzi m.in. zwracanie uwagi na niebezpieczeństwo, podkreślanie imperialistycznych ciągot Kremla i potrzeby ochrony Ukrainy.
– Polska konsekwentnie stoi po stronie Kijowa i jesteśmy za to chwaleni, ale tylko konkretnie za to. Tylko w niej te relacje są dobre, ale są one o tyle dobre, że złe są relacje z Zachodem. Trudno, by Ukraińcy mieli nam za złe nasze działania – podkreślił Pieczyński.
Pytany o cele Putina, wskazał, że rosyjski przywódca chciałby realizacji Porozumień Mińskich w interpretacji rosyjskiej, to znaczy federalizacji Ukrainy, uznania separatystycznych republik i Krymu.
– Putin chce, by Ukraina była państwem pozablokowym, neutralnym. Przede wszystkim nie chce, by Ukraina była częścią NATO. Liczy, że w najgorszym wariancie będzie neutralna, a w najlepszym zostanie częścią rosyjskiego świata, bo to jego plan maksimum. Nie chodzi odbudowę Związku Sowieckiego, a budowę rosyjskiego świata, w którym Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini są częścią trójjedynego narodu rosyjskiego i takiego państwa – tłumaczył Maciej Pieczyński.
Niebezpieczeństwo agresji na Ukrainę
Od kilka tygodni niepokojące informacje dotyczące koncentracji wojsk Federacji Rosyjskiej napływają ze wschodu niemal każdego dnia. Rosja i Ukraina oświadczyły, że nie osiągnęły przełomu podczas czwartkowych rozmów w formacie normandzkim w Berlinie. Niepokojącą ocenę amerykańskich analityków. Otóż uważają oni, że Rosjanie budują szpitale polowe i sprowadzają w rejon ewentualnego konfliktu dostawy krwi.
Tymczasem na terenie Białorusi trwają rosyjsko-białoruskie manewry „Wojskowa stanowczość 2022”. Według nieoficjalnych danych manewry obejmują nawet 30 tys., w większości rosyjskich żołnierzy. Z kolei nowe zdjęcia satelitarne opublikowane przez amerykańską firmę z branży technologicznej wskazują na ciągłe zwiększanie liczebności rosyjskich sił zbrojnych na Krymie, w zachodniej Rosji i na Białorusi.
Strona rosyjska konsekwentnie dementuje jakoby miało dojść do jakiegokolwiek ataku, jednak coraz więcej państw wycofuje z Ukrainy swoich dyplomatów i zaleca obywatelom opuszczenie tego państwa. Z kolei „Politico”, powołując się na trzy niezależne źródła podało, że według wywiadu USA do agresji Rosji na Ukrainę dojdzie 16 lutego.
Czytaj też:
Gdzie zatrzyma się Putin?Czytaj też:
Kontrowersyjny ruch Dudy? Bosak: Tu akurat będę bronił prezydentaCzytaj też:
Waszczykowski: Putin gra bezwzględnie, ale więcej zależy od błędów ZachoduCzytaj też:
Blinken ostrzegł przed rosyjską prowokacją wobec Ukrainy