Ambasador Ukrainy zabrał głos podczas warszawskich obchodów 12. rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Deszczyca: Było dużo łez, ludzie przychodzili pod polską ambasadę
– Możecie sobie wyobrazić, że w tym dniu (10 kwietnia 2010 r. - red.) byłem w Helsinkach, bo wtedy pełniłem rolę ambasadora Ukrainy w Finlandii – wspominał dzień katastrofy dyplomata.
– O siódmej rano zadzwonił do mnie znajomy, który mieszkał w Londynie i on poprosił: Czy możesz to sprawdzić? Bo nikt nie może zrozumieć, czy oni naprawdę mogli zabić samolot rządowy i prezydenta, który nim leciał. Ja mówię: jak mam to sprawdzić? Nie dam rady. I wtedy poszedłem do ambasady Polski, która w Helsinkach znajduje się na tej samej wyspie, co ambasada ukraińska – mówił Deszczyca.
– Jak poszedłem po 40 minutach, to przy ambasadzie byli ludzie, składali kwiaty, zapalali znicze. Zrozumiałem, że to prawda, tragiczna prawda. Było dużo łez, dużo ludzi, którzy przychodzili pod polską ambasadę – dodał Deszczyca.
Ambasador Ukrainy o zwrocie wraku
Dyplomata odniósł się także do kwestii wyjaśnienia okoliczności katastrofy z 10 kwietnia.
– Wiem, że dużo zrobiono, żeby dowiedzieć się prawdy, ale wydaje mi się, że prawdę poznamy tylko wtedy, kiedy Rosja odda wszystkie materiały i odda wam wrak – podkreślił ambasador.
– A my (Ukraina - red.) dopełnimy tego, żeby Rosja to mogła zrobić. Bo zrobimy Rosję tak słabą, że nie będzie się opierać na wasze wymogi – dodał.
12. rocznica katastrofy smoleńskiej
Dzisiaj mija 12 lat od katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Smoleńsk-Północny rozbił się rządowy samolot Tu-154M z 96 osobami na pokładzie.
Zginął prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wielu urzędników państwowych, wojskowych i duchownych
Czytaj też:
Sasin: Tusk kolportował rosyjskie wizje przyczyn katastrofy smoleńskiejCzytaj też:
Grabiec: To, co robi Jarosław Kaczyński, to polityka na trumnach