Rozważając dalszy rozwój wojny rosyjsko-ukraińskiej, warto na wstępie wskazać, że nasze mniej lub bardziej świadome oczekiwania, postawa „kibicowania” poszczególnym wariantom mogą przesłaniać nam realistyczną ocenę tego, co rzeczywiście możliwe i prawdopodobne. Na te zrozumiałe uwarunkowania psychologiczne nakłada się dodatkowo element przekazu medialnego, kształtującego opinię publiczną w określonym kierunku, wedle interesów poszczególnych państw.
Aby podać kilka przykładów oczekiwań, które wykroczyły poza sam aspekt obrony suwerenności Ukrainy i jej integralności terytorialnej, można wskazać, że rząd USA zaczął otwarcie mówić o nadrzędnym celu militarnego wykrwawienia Rosji na wiele lat, a niektórzy eksperci w Polsce widzą szanse na dziejowy rozpad Federacji Rosyjskiej. Padają również głosy, że w tej wojnie stawką jest utrzymanie lub podważenie obecnego światowego porządku tudzież, że jest to okazja reorganizacji architektury wpływów w Europie, a przede wszystkim w Unii Europejskiej. Nie tyle jednak chcę komentować te wątki, ile wskazać, że oczekiwane cele mogą rzutować na realistyczną percepcję sytuacji, a cała trudność polega właśnie na tym, aby, wystrzegając się myślenia życzeniowego,
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.