Kubisiak: Inflacja byłaby o połowę niższa, gdyby nie wojna na Ukrainie

Kubisiak: Inflacja byłaby o połowę niższa, gdyby nie wojna na Ukrainie

Dodano: 
Andrzej Kubisiak (Polski Instytut Ekonomiczny)
Andrzej Kubisiak (Polski Instytut Ekonomiczny) Źródło:PIE
Główne komponenty wzrostu inflacji to energia, paliwa i żywność. Wszystkie trzy są zależne od agresji Rosji na Ukrainę – mówi DoRzeczy.pl Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Damian Cygan: W czwartek RPP znów podniosła stopy procentowe, choć mniej niż spodziewał się rynek. Czy pogarszające się dane ekonomiczne stawiają pod znakiem zapytania dalsze podwyżki stóp?

Andrzej Kubisiak: Wczorajsza podwyżka była zgodna z prognozą PIE. Teraz przed nami przerwa, bo w sierpniu nie będzie posiedzenia RPP. Następne spotkanie zaplanowane jest we wrześniu, co może mieć fundamentalne znaczenie dla całego cyklu podwyżek, bo przez te dwa miesiące możemy zobaczyć sporo efektów, zarówno w polskiej, jak i światowej gospodarce, które będą pokłosiem zacieśniania polityki monetarnej. Głównym zamierzeniem, które idzie za podnoszeniem stóp procentowych w walce z inflacją, jest ochładzanie koniunktury w gospodarce i widzimy, że to już się dzieje.

Czy na horyzoncie widać recesję?

W Polsce nie spodziewamy się recesji, ale spowolnienia gospodarczego, które będzie oznaczało, że na przełomie tego i przyszłego roku PKB wzrośnie raczej niewiele powyżej 2 proc. RPP musi brać to pod uwagę w swoich kalkulacjach, bo jeżeli w walce z inflacją pójdzie za daleko, może doprowadzić do większego załamania i recesji. Ta dyskusja nie dotyczy jedynie Polski, bo amerykański FED ma za sobą cztery podwyżki stóp i w USA już mówi się o zatrzymaniu cyklu podwyżek, żeby poczekać, jak gospodarka zareaguje na te działania. Podobna dyskusja trwa w Europejskim Banku Centralnym, który jest dopiero przed pierwszą podwyżką stóp – ma ona nastąpić w lipcu.

Jaki powinien być ten docelowy poziom stóp procentowych w Polsce?

Obecnie główna stopa referencyjna wynosi 6,5 proc. Według naszych prognoz, do września sytuacja w kraju na tyle może zwiastować spowolnienie gospodarcze, że dalsze podwyżki stóp mogą zostać zastopowane. Są prognozy innych poważnych ośrodków analitycznych, które mówią, że być może czeka nas jeszcze jedna, może dwie podwyżki na jesieni.

Ustawa o wakacjach kredytowych, która czeka już tylko na podpis prezydenta, stwarza możliwość zawieszenia ośmiu rat wszystkim, którzy zaciągnęli kredyt na mieszkanie. Czy powszechność tych przepisów nie zadziała proinflacyjnie?

W Polsce, inaczej niż w innych krajach, zacieśnianie polityki monetarnej bardzo mocno odbiło się na sytuacji gospodarstw domowych właśnie przez ten kanał kredytów hipotecznych. Ma to związek z tym, że w Polsce do 2020 r. niemal 100 proc. wszystkich kredytów hipotecznych było udzielanych tylko na zmiennej stopie procentowej, zależnej od WIBOR-u. To jest pewien precedens, bo kiedy spojrzy się na kraje naszego regionu, i nie mówię o strefie euro, lecz choćby o Czechach czy Węgrzech, to tam sytuacja jest diametralnie inna, bo podnoszenie stóp procentowych oddziałuje tylko na mniejszość kredytów hipotecznych, a w Polsce praktycznie na wszystkie. Kluczowe pytanie brzmi, jak chętnie Polacy będą sięgać po wakacje kredytowe, bo już słyszymy informacje z banków, że tym, którzy skorzystają z tego rozwiązania, będzie trudniej zaciągnąć później inne pożyczki. Należy również pamiętać, że wakacje kredytowe to nie jest zaniechanie spłacenia rat, lecz odroczenie jej na później. Zatem wielu kredytobiorców musi się zastanowić, czy wtedy stopy procentowe nie będą wyższe niż obecnie. Na to nie ma prostej odpowiedzi, bo zobowiązania kredytowe, zwłaszcza hipoteczne, są zawierane na 20-30 lat.

Od kilku tygodni rząd prowadzi narrację na temat "putinflacji". Ile jest w tym prawdy?

Bardzo trudno zmierzyć to dokładnie. Gdy spojrzymy na główne komponenty wzrostu inflacji, to są energia, paliwa i żywność. Wszystkie te trzy elementy są zależne od agresji Rosji na Ukrainę. Ceny energii i paliw oddziałują dodatkowo na inne obszary, np. ceny usług. Z tego powodu dzisiaj już trudno oddzielić, co jest powodem tylko wojennym, bo te wszystkie elementy zaczynają się coraz bardziej przenikać, ale to sytuacja na Ukrainie jest tym czynnikiem, który, mówiąc kolokwialnie, "dopalił" problem inflacji i spowodował, że ona weszła zupełnie na inne poziomy. Obecne prognozy inflacji pokazują, że jest ona mnie więcej dwukrotnie wyższa niż zakładano jeszcze na początku roku. I to jest bezpośredni efekt wojny. Możemy więc powiedzieć, że inflacja byłaby pewnie o połowę niższa, gdyby wojny na Ukrainie nie było.

Czytaj też:
Idzie kryzys. Ponad połowa Polaków spodziewa się problemów w spłacie zobowiązań
Czytaj też:
Banki w Polsce zarobiły o 111 proc. więcej niż rok temu

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także