Robert Bąkiewicz: Robert Winnicki ocenia sytuację, która będzie miała miejsce za dwa miesiące. Jego wypowiedź być może wynika również z pewnego konfliktu wewnętrznego, który jest w stowarzyszeniu Marsz Niepodległości. Jaka faktycznie będzie decyzja walnego zgromadzenia Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, trudno w tej chwili przesądzać, no chyba że Robert Winnicki ma zdolności wróżbiarskie, ja takich nie posiadam (śmiech). Jednak jestem dobrej myśli.
O jakim konflikcie w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości pan mówi?
Moje środowisko jest niezależne od partii Ruch Narodowy. To wywołuje pewne napięcia, dlatego że ta partia chciałaby mieć wpływ na wiele elementów życia społecznego, w którym działają środowiska narodowe. Powiem nawet mocniej: od lat mam wrażenie, że Winnicki i jego załoga zwalczają wszelką niezależność po naszej stronie „barykady” bardziej niż wrogów stojących naprzeciwko nas. Myślę, że to główna oś konfliktu. Kolejną sprawą, która nas różni, jest ta, że w okresie dwóch ostatnich kadencji, w czasie których jestem prezesem stowarzyszenia, nie jest ono zorientowane tylko na jedno wydarzenie w roku, czyli Marsz Niepodległości. Stowarzyszenie działa w sposób ciągły, realizując różne cele statutowe, chociażby budując własną telewizję, organizując inne imprezy, współpracując z kombatantami itd. Po trzecie, stowarzyszenie dysponuje obecnie zasobem aktywów, którymi wcześniej nigdy nie dysponowało. Wreszcie sam Marsz Narodowy, który zapewne zarówno partia Ruch Narodowy, jak i Konfederacja, w której skład wchodzi, chciałyby w większym stopniu wykorzystywać dla własnych celów politycznych. Nie muszę podkreślać, że Marsz Niepodległości jest marszem Polaków, a nie marszem partyjnym.
À propos zasobów, którymi dysponuje stowarzyszenie: pana oponenci w środowisku narodowym mówią, że pochodzą one z różnych grantów i dotacji ze strony władzy, której pan dał się skorumpować. Ten zarzut jest wobec mnie powtarzany jak mantra. Niezależność wobec Ruchu Narodowego i Konfederacji jest przez moich krytyków oceniana jako kolaboracja z PiS. Nie zgadzam się z tymi ocenami. Zawsze uważałem, że powinniśmy ubiegać się o dotacje, zresztą różne podmioty związane z Robertem Winnickim czy Młodzieżą Wszechpolską dostają potężne granty – chociażby 2 mln bezpośrednio od premiera Morawieckiego, bez żadnego konkursu. W Sejmie mieliśmy różne głosowania, które też można odczytywać jako przejaw politycznej korupcji ze strony Konfederacji. Tego rodzaju argumenty są używane po to, żeby obniżyć moją wiarygodność.
Kłótnie w środowisku narodowym raczej nie przysporzą wam poparcia ze strony wyborców.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.