Komisja Europejska przyjęła projekt rozporządzenia, które ma zharmonizować w UE przepisy dotyczące pochodzenia dziecka. Według tego projektu pochodzenie dziecka ustalone w jednym państwie członkowskim będzie uznawane w pozostałych bez specjalnej procedury. Czy w Polsce takie przepisy mogą zostać przyjęte?
Marcin Romanowski: Dopóki ministrem sprawiedliwości jest Zbigniew Ziobro i Solidarna Polska ma wpływ na europejską legislację w sprawach rodzinnych, to mamy pewność, że Polska nie będzie musiała dostosowywać się do tych szalonych i szkodliwych postulatów lobby LGBT oraz uznawać gejowskich adopcji, bądź tzw. „małżeństw” jednopłciowych. Bez względu na skalę podstępnych zagrywek unijnego establishmentu, nasz system prawny jest zabezpieczony przed szkodliwymi skutkami ideologii gender. Nasza konstytucja gwarantuje, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, i nie ma możliwości stworzenia niejako „obok” jakieś innej instytucji, a tym bardziej umożliwienia parze homoseksualnej adopcje dzieci. Rodzice to ojciec i matka – mężczyzna i kobieta.
Unia ukierunkowała się na toporne procedowanie toksycznej agendy pomimo jasnego konfliktu z konstytucjami państw członkowskich. Motywacją przedstawionego rozporządzenia nie jest troska o dobra dzieci, tylko zmuszenie państw członkowskich do uznania genderyzmu, narzucanie go wprost czy tylnymi drzwiami. To atak na instytucję rodziny, która determinuje strukturę społeczeństwa w danym państwie, kształtuję jednostkę i kreuje kompas moralny młodego człowieka. Jest tez naturalną wspólnotą, najważniejsza obok wspólnoty narodowej i wspólnoty Kościoła, w której człowiek rodzi się i rozwija.
W jaki sposób można zahamować unijne ideologiczne dążenia do wprowadzania niekonstytucyjnych rozwiązań?
Na salonach europejskich federastów wystrzeliły korki od szampanów, ale przedwcześnie. Instytucje prawne dotyczące pochodzenia dziecka jak również aktów stanu cywilnego pozostają w wyłącznej kompetencji państw członkowskich. Potwierdza to dotychczasowe orzecznictwo TSUE wydane na kanwie stanów faktycznych, w których uznania małżeństwa osób tej samej płci, czy też rodzicielstwa osób tej samej płci domagali się obywatele UE w państwach swojego pochodzenia po zawarciu takiego związku czy uzyskania statusu rodzica w państwach członkowskich UE, które uznały tego typu konstrukcje prawne za dopuszczalne (wyroki TSUE w sprawie Coman czy Pancharevo). Państwa członkowskie natomiast uznają tego typu instytucje w obszarze związanym ze swobodnym przepływem osób (co ograniczone jest do sfery praw z zakresu prawa administracyjnego np. w postaci uzyskania dokumentów uprawniający do podróży), ale w żadnym razie nie ma i nie musi mieć wpływu na kwestie uznawania macierzyństwa czy ojcostwa.
Polsce nie grozi zatem wymuszenie homoseksualnym adopcji rozporządzeniem unijnym, bo po prostu to rozporządzenie zawetujemy. Zgodnie bowiem z art. 81(3) TFUE przyjęcie tego rozporządzenia wymagać będzie jednomyślności. Zrobimy to samo co od 2015 r. robiliśmy już kilkukrotnie, kiedy Ministerstwo Sprawiedliwości zawetowało szereg ideologicznych pomysłów kwestionujących niezależność naszego systemu prawnego. Solidarna Polska pod żadnym pozorem nie pozwoli na szkodliwe dla dzieci genderowe szaleństwo i burzenie naszego porządku konstytucyjnego. Sposób w jak Niemcy przy wykorzystaniu instytucji unijnych forsują neo-marksizm odwołując się do bezprawnych, wręcz barbarzyńskich zagrywek to nic innego jak współczesna forma germanizacji – nieustępliwego dążenia do podporządkowania sobie innych narodów. A do tego najlepszym narzędziem jest unicestwienie opartego na wartościach chrześcijańskich kodu kulturowego Europy. Właśnie dlatego Berlin tak usilnie naciska na reformę Unii i odrzucenie jednomyślności. Przeszkadza im, że inni mogą nie akceptować ich kulturowego Kulturkampfu i nie boją się aktywnie przeciwstawiać. Bez zasady jednomyślności bylibyśmy bezbronni. Jednak na ten moment jesteśmy bezpieczni, a Ministerstwo Sprawiedliwości trzyma rękę na pulsie. Stale analizujemy potencjalne zagrożenia i aktywnie działamy na forum UE w kwestiach od nas zależnych. Niestety, w innej sprawie, tzw. mechanizmu warunkowości, w 2020 roku de facto pozwoliliśmy na rezygnację z przewidzianej w art. 7 TUE zasady jednomyślności i zgodziliśmy się na wprowadzenie równoległego mechanizmu opartego na zasadzie większości. Efektem tego jest stworzenie mechanizmu szantażu mniejszych „niepokornych” państw, realizowanego przez większe państwa, pod wodzą Niemiec.
Czy w przyszłości, gdyby zmienił się w Polsce rząd, wprowadzenie tego typu przepisów byłoby możliwe?
Niestety tak. Teraz pilnujemy naszego porządku prawnego bardzo uważnie. Odpowiadam za sprawy europejskie w zakresie prawa rodzinnego i teraz to wygląda trochę, jak ochrona przed kieszonkowcami w zatłoczonym tramwaju: musimy sprawdzać każdy dokument, pilnować każdego projektu, każdej propozycji przychodzącej z Brukseli. Bo Komisja Europejska i Parlament Europejski z uporem naprawdę godnym lepszej sprawy nie pominą żadnej sposobności, aby przemycać swoją genderową agendę. Swoją drogą to ogromna strata czasu, zasobów i energii: gdyby Bruksela zajęła się swoimi kompetencjami i rzetelną pracą, dzięki współpracy moglibyśmy osiągnąć wspólnie znaczenie więcej z korzyścią dla wszystkich obywateli suwerennych państw Starego Kontynentu. Zamiast tego próbują realizować swoje szalone, neo-marksistowskie wizje. I to zasługa Węgier i Polski, że w ostatnich latach udało się to przynajmniej w obszarze wymiaru sprawiedliwości zahamować. Nie ma jednak wątpliwości, że przejęcie władzy przez PO Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego, do spółki z Lewicą będzie otwarciem drzwi na oścież dla wszystkich lewackich szaleństw i dziwactw, które pokiereszują nasz system prawny, nasze społeczeństwo, szczególnie młodych ludzi. Dla totalnej opozycji każda decyzja Brukseli jest święta, niezależnie od tego czy jest zgodna z polską konstytucją czy nie. Ideologiczna lewica o to nie dba, a posłuszne decyzjom berlińskiej centrali PO uzasadni to potrzebą harmonizacji przepisów. Komisja Europejska dokonuje dziś ataku na ugruntowaną strukturę społeczną państw członkowskich, tożsamość konstytucyjną chronioną przez Traktaty. Unijne rozporządzenie pogwałca ją, narzucając własne zdanie bez uprzedniego uzyskania jednomyślności. Jesteśmy obecnie jedynymi obrońcami polskiego porządku konstytucyjnego i jego aksjologii. Nie mam wątpliwości, że w przypadku zmiany władzy Donald Tusk i inni politycy rządzący Polską przed 2015 r. nawet na moment nie zawahają się poprzeć genderowych rozwiązań. Dlatego tak ważne jest, aby była ta kotwica zdrowego rozsądku i ochrony przed ideologią, jaką w Zjednoczonej Prawicy jest Solidarna Polska. I ważne jest, abyśmy – jako i zjednoczona, i prawica – pokonali w najbliższych wyborach lewicowo-liberalnych wrogów suwerenności naszej Ojczyzny i chrześcijańskiej, zdroworozsądkowej tożsamości naszej kultury. Ale do tego trzeba mieć broń, w postaci jednomyślności i weta – ale też robić z niej użytek kiedy potrzeba. Inaczej co za pożytek z broni, której się nie używa, jeśli ktoś atakuje twoją rodzinę?
Czytaj też:
Morawiecki publikuje grafikę. "Polska armia potężna jak nigdy!"Czytaj też:
Rozwód kościelny a nierozerwalność małżeństwa. Fikcja czy rzeczywistość?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.