DoRzeczy.pl: W Przysusze odbył się kongres PiS pod nazwą Zgromadzenie Polski Wsi. Rząd zapowiada nowy program i propozycje dla rolników. Jak pan ocenia deklaracje, które padły podczas spotkania?
Jan Krzysztof Ardanowski: Tego typu zgromadzenie rządzi się pewną swoją logiką. Wszystko jest robione pod media, ma ładnie wyglądać, wypowiada się wiele słów patetycznych o szacunku i uznaniu dla rolników, o tym, jak wszyscy kochają wieś. I tak to wyglądało, tylko, że rolnicy już w te umizgi nie wierzą.
Natomiast, jeśli chodzi o propozycje, to praktycznie te nowe, które się pojawiły, mają charakter, powiedziałbym, kosmetyczno-korekcyjny. Brak próby rozwiązywania problemów ekonomicznych, a tego wieś oczekiwała. Zwrócę uwagę tylko na kilka przykładowych problemów. Rolnicy chcą poprawy opłacalności produkcji i stabilizacji rynków, a zamiast tego oferuje się im nowe, mgliste dotacje. Chłopi chcą, by w demokratycznym i praworządnym kraju państwo wyeliminowało oszustwa i złodziejstwo ze strony różnych podmiotów kupujących płody rolne od gospodarzy, a tu mówi się o powołaniu rzecznika rolników, który będzie swoistą „ścianą płaczu” dla pokrzywdzonych, ale nie będzie przecież policją, prokuraturą, czy sądem do karania oszustów. Trzeba zapytać, co on ma załatwiać, bo chyba nie tylko zgłaszać problemy rolnicze do ministerstwa?
Mamy również propozycję zwiększenia dopłaty do paliwa rolniczego.
To jest właśnie ta kosmetyka. Dodatkowe zwiększenie wsparcia ma wynieść 20 groszy do litra paliwa rolniczego. Trzeba wprost powiedzieć, że ta dopłata w tej chwili nie ma żadnego istotnego znaczenia w kontekście kosztów paliwa. Owszem, występuje rozszerzenie o producentów trzody chlewnej, jednak w tym obszarze nie zużywa się dużo paliwa. Także są odświeżane niektóre propozycje, powtarzane od kilku lat, ale trzeba je realizować, a nie mówić w czasie przyszłym. Powtórzę: rolnicy oczekują konkretów, zwłaszcza ekonomicznych. Nie żadnych kolejnych dotacji.
O dotacjach jednak też była mowa.
To jest nieporozumienie. Wygląda na to, że ludzie, którzy kreują politykę rolną w UE, a chyba i w Polsce, słabo znają faktyczne problemy rolnictwa, a szans rozwiązania napięć społecznych i problemów zgłaszanych przez rolników upatrują w dopłatach. Szczerze wątpię, że to przyniesie dobry skutek wyborczy.
Dlaczego?
Ponieważ rolnicy, czy szerzej mieszkańcy wsi, to ludzie twardo stąpający po ziemi. Chcą zarabiać na tym, co wyprodukują i sprzedadzą za uczciwą cenę, a deklaracje kolejnych dotacji są przyjmowane raczej ze śmiechem, a nie z wiarą. Moim zdaniem konieczne jest wzmocnienie pozycji producentów rolnych i ustabilizowanie rynku. Jednak w tym obszarze należałoby się zmierzyć z wpływowymi grupami interesów, firmami handlowymi, zakładami przetwórstwa, czy koncernami międzynarodowymi. To jest trudne, ale tylko państwo, silne i rzeczywiście chcące pomóc rolnikom, mogłoby w tej materii zadziałać.
Czyli mamy więcej ogólników niż konkretów?
Nawet i te biorę za dobrą monetę i będę oczekiwał ich realizacji. Jednak chyba innych propozycji wieś oczekiwała. Nie kwestionuję różnych, wprowadzanych od kilku lat ułatwień dla rolników, sam przecież w dużej mierze je wdrażałem. Jednak na nowe trudne czasy potrzebne są nowe rozwiązania gospodarcze, a nie tylko wsparcie socjalne. Na dodatek różne pieniądze unijne, czy krajowe, nie bardzo wzmacniają rolnictwo w wymiarze ekonomicznym, za to uzależnią rolników jeszcze bardziej od instytucji wsparcia i urzędników, którzy w każdej chwili mogą kontrolować gospodarstwa i karać rolników pod byle pretekstem. Niezależnie od propozycji przyszłych rozwiązań, PiS, by odzyskać chociaż część zaufania wsi, musi, ustami Prezesa, przeprosić za fatalną i szkodliwą „Piątkę dla zwierząt”. Bez tego rolnicy nie uwierzą już w żadne, nawet i sensowne obietnice.
Czytaj też:
Wicepremier Kowalczyk: PSL przekazuje do opinii publicznej kłamstwaCzytaj też:
PiS zapowiada nową ustawę. Będą czipować psy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.