Konfrontacja przed Rubikonem

Konfrontacja przed Rubikonem

Dodano: 
Uruchomienie pierwszej nitki gazociągu Nord Stream w 2011 r. Oprócz Angeli Merkel i Dmitrija Miedwiediewa kurkiem kręcili: premier Holandii Mark Rutte, premier Francji François Fillon i europejski komisarz ds. energii Günther Oettinger
Uruchomienie pierwszej nitki gazociągu Nord Stream w 2011 r. Oprócz Angeli Merkel i Dmitrija Miedwiediewa kurkiem kręcili: premier Holandii Mark Rutte, premier Francji François Fillon i europejski komisarz ds. energii Günther Oettinger Źródło: fot. Sean Gallup/Getty Images
Andrzej Nowak || Bać się czy „nie pękać”. Od tysiąca lat Polska nie może opędzić się od tego pytania. I znów musimy rozważyć odpowiedź.

Robi się gorąco tego lata. Z jednej strony, realizując politykę dekomunizacji przestrzeni publicznej, ogłaszamy zamiar usunięcia wszystkich „pomników wdzięczności” wobec sowieckich „wyzwolicieli”– w istocie znaków imperialnej zwierzchności Moskwy. Duma zgrzyta zębami i grozi sankcjami. Postępujące dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, prowadzone pod patronatem Ministerstwa Obrony Narodowej RP, wskazuje coraz poważniejsze przesłanki na rzecz tezy o możliwym zamachu, a tropy prowadzą do Rosji… A tu wojsko rosyjskie szykuje się właśnie do największych w najnowszej historii manewrów za naszą wschodnią granicą: „Zapad 2017”.

Na terenie Białorusi we wrześniu 13 tys. żołnierzy Putina (a z zapleczem technicznym i logistycznym kilkakrotnie więcej) będzie ćwiczyć rozmaite warianty wojny z sąsiadami. Już w drodze na manewry rosyjscy desantowcy praktykują w obwodzie kaliningradzkim atak na wybrzeże sąsiedniego państwa. Niektórym przychodzą na myśl manewry „Zapad 1981”. Tamte były jeszcze większe (blisko 100 tys. żołnierzy, wtedy jeszcze Armii Sowieckiej), też miały budzić grozę – no i skończyły się nie najlepiej dla nas. Nie wojną, co prawda, ale stanem wojennym. Groza wraca, bo nasz rząd szarżuje zanadto?

Artykuł został opublikowany w 34/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także