Według rosyjskiego publicysty Walerija Sołowii, już dwukrotnie istniało realne zagrożenie atakiem nuklearnym na Kijów. Powiedział o tym w rozmowie z dziennikarką Julią Latyninie. Pierwszy taki przypadek miał miejsce wiosną 2022 roku.
– Przez kilka godzin byliśmy dosłownie o krok od użycia taktycznej broni jądrowej – powiedział Sołowia. Zdaniem publicysty, Władimir Putin mógł wtedy podjąć tak drastyczny krok ze względu na czynnik psychologiczny, a nie z powodu wydarzeń na froncie.
– Drugi raz był stosunkowo niedawno, o ile mi wiadomo. Ponownie, nie rozumiem powodów, ale w tamtym czasie nie była to iluzoryczna możliwość. Tak więc opcja pozostaje – powiedział.
Sołowia ocenił, że obecnie "szansa”, że otoczenie Putina będzie przeciwne rozpoczęciu wojny nuklearnej i nie pozwoli mu nacisnąć "czerwonego” guzika, jest znacznie większa niż w marcu. Wyjaśnił, że nie chodzi tylko o "niewykonanie rozkazu”, ale o jego całkowite "zablokowanie”.
– Blokowanie jest już czymś, co wychodzi od ludzi obdarzonych bardzo dużą mocą – zaznaczył i wyjaśnił, że Putin nie rozważał globalnego ataku nuklearnego, ale użycie taktycznej broni nuklearnej w jednym lub kilku punktach na Ukrainie.
Rosyjskie groźby
Po ataku na jeden z dachów kremlowskiego budynku, do którego doszło w nocy 3 maja przy użyciu dronów, groźba użycia broni nuklearnej przeciwko Ukrainie zaczęła coraz mocniej rozbrzmiewać w przestrzeni informacyjnej Rosji. Pod uwagę bierze się okres do 9 maja.
Zdaniem byłego doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ołeksija Arestowicza, Ukraina nie powinna się jednak obawiać zemsty Rosji, gdyż Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej wyczerpało wszelkie możliwe środki militarne. Arestowycz wspomniał też o jednym z okresów, kiedy ukraińskie władze czekały na nuklearny atak. Jednak teraz, jego zdaniem, jest to mało prawdopodobne.
Czytaj też:
USA dostarczyły Ukrainie czujniki do wykrywania wybuchów jądrowychCzytaj też:
USA wyślą atomowe okręty podwodne do Korei Południowej. Po raz pierwszy od 40 lat