Kampania wyborcza? A cóż to za nowina? Gracze polskiej sceny politycznej prowadzili polityczny bój o władzę właściwie przez wszystkie dni ostatnich ośmiu lat. Formalna kampania to dla nich tylko finisz wyczerpującego biegu, w którym nie było oddechu ani na moment. A jednak ci wymęczeni wojownicy muszą na ostatnie sześć tygodni politycznego wyścigu wymyślić coś jeszcze bardziej wyrazistego, dorzucić jeszcze jedną dawkę brutalności, dosadności – i posypać to szczyptą politycznego sprytu. Nowicjusze łapią ostatni oddech, stare wygi umieją ukrywać oznaki wyczerpania. Tak u końca tego wielkiego biegu wygląda kondycja poszczególnych partii.
Tusk robi, co zechce
Roman Giertych wije się w wymuszonych deklaracjach, że z jednej strony pozostaje przeciwnikiem aborcji, a z drugiej będzie lojalnie przestrzegał dyscypliny klubowej. Niegdysiejsza nadzieja konserwatywnych narodowców w obliczu szansy zemsty na Jarosławie Kaczyńskim próbuje obłaskawić liberalne elity filmikiem z młodziutką córką, zapewniającą, że wraz z mamą i siostrą dopilnują, by tata przestrzegał praw kobiet. Publiczne łamanie sumienia Romana Giertycha przypominało ZMP-owskie zebrania, na których student ze złym pochodzeniem w imię zachowania znaczka ZMP musi wypierać się reakcyjnych elementów swego wychowania. Ta na wpół groteskowa martyrologia pana Romana okazała siłę Donalda Tuska, który niczym wszechmocny czarodziej dyktuje, co mają myśleć wyznawcy jego partii i szerzej – wyznawcy obozu antykaczyzmu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.