Mordowanie niewinnych uczestników festiwalu czy przypadkowych Żydów, spotkanych na drodze, to akt barbarzyństwa, nie ma co do tego wątpliwości. Każdy taki przypadek – a sami Palestyńczycy chwalili się nimi – zasługuje wyłącznie na potępienie. Czy oznacza to jednak, że wojna arabsko-izraelska jest starciem zła i dobra, sił ciemności z mocami jasności? Czy ma rację Bartosz Węglarczyk, szef Onetu, gdy pisze, że „poparcie dla Izraela jest dziś miarą człowieczeństwa”? Słowa te uzasadnia tym, że „jesteśmy świadkami największej od czasów Holokaustu masakry Żydów”. Wybrałem ten komentarz, bo oddaje on dość powszechną postawę wielu polskich komentatorów. Po ataku Hamasu, twierdzą, całe nasze poparcie musi być po stronie Izraela. Skrajna, ale przecież typowa dla zwolenników tego podejścia była deklaracja Joawa Galanta, ministra obrony Izraela, który powiedział, że Żydzi toczą wojnę nie z ludźmi, ale z ludzkimi zwierzętami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.