Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej przyznał, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest "cały czas bardzo trudna". Od kilku tygodni ma miejsce sytuacja "ataków zorganizowanych grup". Szef MON podkreślił, że osoby znajdujące się po białoruskiej stronie granicy "nie są uchodźcami".
– To są zorganizowane grupy atakujące żołnierzy i funkcjonariuszy strzegących państwa polskiego. Moim zdaniem to są grupy przygotowane i przeszkolone przez służby specjalne czy to Białorusi, czy Federacji Rosyjskiej – powiedział.
Apel do aktywistów
Minister zaapelował również do wszystkich aktywistów działających na granicy, którzy, jak się okazuje, próbują pomagać migrantom w przedostaniu się do Polski. Kosiniak-Kamysz powiedział, aby "zastanowili się, co robią".
– Pomoc dla drugiego człowieka? Ja wszystko rozumiem, jestem lekarzem, mam dużą wrażliwość. Ale wskazywanie miejsca, gdzie nie ma polskich żołnierzy, "idźcie w tamtą stronę”, czy takie komunikowanie się wzajemne i udzielanie jakichś wskazówek, informacji, gdzie łatwiej będzie [przekroczyć granicę – przyp. red.]... Takie informacje weryfikujemy teraz, sprawdzamy, ale jeżeli one są prawdziwe, to bardzo proszę o zawrócenie z tej drogi, to jest po prostu niebezpieczne dla polskich żołnierzy i funkcjonariuszy – powiedział minister.
Kosiniak-Kamysz powiedział, że należy oddzielać "pomoc humanitarną od pomocy w przekraczaniu granicy" i przypomniała, że nielegalne przekroczenie granicy jest przestępstwem.
– Ułatwianie tego nie jest działaniem dla dobra i nie jest działaniem humanitarnym, tylko jest działaniem zagrożenia dla żołnierza i funkcjonariusza, który jest i poświęca się dla Polski, chroniąc dzisiaj granicy – powiedział.
Czytaj też:
Tomczyk: Służby białoruskie i rosyjskie szkolą ludzi na granicyCzytaj też:
Zatrzymanie polskich żołnierzy. Ważna decyzja prokuratury