DoRzeczy.pl: Onet opublikował wczoraj artykuł, w którym dwóch anonimowych świadków oskarża kandydata na prezydenta, mającego realne szanse na zwycięstwo w drugiej turze wyborów, o udział w procederze sutenerstwa w sopockim Grand Hotelu około 20 lat temu. Jak ocenia pan tę publikację?
Sławomir Jastrzębowski: Oceniam ją bardzo nisko. Jako osoba z dużym doświadczeniem, która niejednokrotnie uczestniczyła w procesach sądowych, mogę powiedzieć, że nigdy nie zdecydowałbym się na publikację takiego materiału. Jest on obarczony ogromnym ryzykiem, oparty na pomówieniach, co zresztą zostało w nim zaznaczone bo mowa jest o plotkach. O tych plotkach wiedzieliśmy już od grudnia ubiegłego roku, kiedy to "Gazeta Wyborcza" opisała podobne informacje, również powołując się na anonimowych świadków. W przypadku Onetu mowa jest o świadkach, którzy rzekomo są gotowi zeznawać w sądzie. Moje doświadczenie podpowiada, że mogą się na to zdecydować, ale równie dobrze mogą się wycofać.
Czy uważa pan, że moment publikacji tego materiału jest przypadkowy?
Nie sądzę. Czas, w którym ukazał się ten materiał, jego forma i treść sugerują, że został stworzony na zlecenie. Wygląda to na próbę zaszkodzenia konkretnemu kandydatowi. Nie mam co do tego wątpliwości, choć oczywiście nie przedstawię twardych dowodów. Mówię to na podstawie swojego doświadczenia. W całym tym zamieszaniu okazuje się, że tzw. "kawalerka" nie przyniosła oczekiwanych korzyści politycznych. Sprawa była nagłaśniana przez różne media, głównie należące do niemieckich i szwajcarskich właścicieli. Onet należy do Ringier Axel Springer Media AG, czyli spółki joint venture szwajcarskiego Ringier Holding AG i niemieckiego Axel Springer SE. To potężne przedsiębiorstwo medialne, które wydaje m.in. "Bild" w Niemczech oraz "Fakt" w Polsce. To doświadczeni ludzie z solidnym zapleczem prawnym i śledczym, którzy doskonale wiedzą, co robią. Uważam, że kapitał ma narodowość i swoje interesy, dlatego nieprzypadkowe jest to, że ten materiał ukazał się właśnie teraz.
Jak ocenia pan rolę Jacka Harłukowicza w tej sprawie?
Nazwisko Jacka Harłukowicza jest znane w środowisku dziennikarskim, choć nie cieszy się tam szczególnym uznaniem. W każdej redakcji znajdzie się ktoś, kto utrzymuje kontakty ze służbami specjalnymi, choć częściej to służby kontaktują się z dziennikarzami. Nie ma w tym nic złego, o ile dziennikarz potrafi prowadzić odpowiednią grę i zachować niezależność. Służby często manipulują dziennikarzami, dlatego ważne jest, aby redaktor naczelny czy kierownik redakcji potrafił ocenić, czy publikacja leży w interesie redakcji, czy też służy jedynie celom służb. Harłukowicz wielokrotnie pokazywał, że ma dobre źródła w służbach, np. w sprawie Totalizatora, kiedy to CBA weszło do tej instytucji, a on jako pierwszy miał informacje na ten temat. To wygląda na sytuację, w której dziennikarz otrzymuje informacje od służb i publikuje je zgodnie z ich oczekiwaniami. Nie twierdzę, że tak jest w przypadku Harłukowicza, ale tak to wygląda. Przypomnijmy sobie aferę Watergate. Dziennikarze Bernstein i Woodward, choć nagradzani i uznawani za wybitnych, byli w rzeczywistości prowadzeni przez wicedyrektora FBI, który pod pseudonimem "Głębokie Gardło" dostarczał im informacje, kierując ich działaniami. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że byli manipulowani przez służby specjalne. Dla mnie jest oczywiste, że w sprawę Karola Nawrockiego zaangażowane są służby. Problem w tym, że ten materiał dziennikarski to gniot, jest słaby i powinien trafić do kosza. Dziennikarze, moim zdaniem, są skompromitowani, zwłaszcza że Donald Tusk niedawno zapowiedział kolejne publikacje na temat Nawrockiego i one się pojawiają.
Czytaj też:
Rząd Tuska zajął się płacą minimalną na przyszły rok. Polacy nie będą zadowoleniCzytaj też:
Prof. Nowak o ataku na Nawrockiego: Od czasów Stalina nie było takiego poziomu kłamstwa
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
