DoRzeczy.pl: Prezydent elekt Karol Nawrocki wykazuje chęć współpracy z rządem Donalda Tuska i mówi, że choć krytycznie ocenia wiele działań tego rządu, ale dla dobra państwa, dialogu i interesów Polski jest gotów usiąść do stołu z Donaldem Tuskiem. Jak pan patrzy na tę sytuację?
Janusz Kowalski: Karol Nawrocki mówi wyraźnie: „Polska przede wszystkim, Polacy przede wszystkim”. I Karol Nawrocki zrobi wszystko, żeby państwo było silniejsze, żeby nie blokować dobrych ustaw dla Polaków i żeby dotrzymać zobowiązań z kampanii wyborczej. I to jest fundamentalna różnica pomiędzy nim, a całym obozem Donalda Tuska. Donald Tusk, którego uratowała kwalifikacja MSW, jest całkowicie odwrócony plecami od spraw Polski, od rozwiązywania realnych problemów Polaków. To jest podejście typu: „jeżeli ustawa pochodzi od tamtych to jej nie przyjmiemy, niezależnie od treści”. I w tym sensie oczywiście ta różnica klas jest widoczna.
Na czym dokładnie polega ta różnica klas? Czym wyróżnia się Karol Nawrocki?
Z jednej strony – Karol Nawrocki, którego prezydenturę można nazwać „prezydenturą jastrzębia”. Będzie twardo realizował swoje zobowiązania wobec wyborców – na przykład 0% VAT dla rodziców i kobiet, obniżenie kosztów energii, wypowiedzenie paktu migracyjnego. A z drugiej strony będzie otwarty na dialog, jak choćby w sprawie ewentualnego podpisania ustawy o podniesieniu kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych. I to jest właśnie ta różnica klas. Myślę, że Polacy będą widzieć tę różnicę, co spowoduje, że w 2027 roku wybiorą Prawo i Sprawiedliwość jako formację, która wspierała Karola Nawrockiego. Czas rządów koalicji 13 grudnia to są zmarnowane lata dla Polski – lata bez rozwoju. Jestem przekonany, że wyborcy tę różnicę zobaczą, co przyspieszy erozję tej koalicji. A być może nawet jeszcze w tej kadencji doprowadzi do jej rozpadu. Już teraz widać pierwsze symptomy. Dobre zachowanie ministra obrony narodowej, Władysława Kosiniaka-Kamysza, który był na uroczystości wręczenia zaświadczenia Karolowi Nawrockiemu o wyborze na prezydenta. Kosiniak-Kamysz zadeklarował chęć współpracy w sprawach bezpieczeństwa. To jest właśnie różnica – nawet wewnątrz samego rządu. Kosiniak-Kamysz deklaruje chęć współpracy dla dobra Polski.
Jak pan uważa, ile Donald Tusk jeszcze utrzyma się na stanowisku premiera?
Myślę, że kilka miesięcy. W koalicji 13 grudnia mamy wielki kryzys. Jak się nie wie, co się chce robić, to się żongluje ministerstwami. Tym się właśnie teraz zajmują – żonglerką stanowiskami, a nie sprawami realnie ważnymi dla Polaków. Widać to chociażby po tym, co się dzieje w Ministerstwie Przemysłu w Katowicach – kompletny brak pomysłu. To ministerstwo stało się puste, bez kierunku, powołane chyba tylko po to, żeby zaspokoić interesy partyjne. To jest ministerstwo „dla swoich”, nie dla Polaków. Tak wygląda obecny rząd – bardziej zajmują się sobą niż sprawami państwa. My natomiast mamy gotowy program, projekty są przygotowane, tylko czekają na realizację. A z drugiej strony w obozie rządzącym już widać pierwsze oznaki chaosu i nieprawidłowości. I to się będzie pogłębiać. Przygotowujemy się na moment, kiedy Polacy będą chcieli zmiany. I miejmy nadzieję, że ona nastąpi najpóźniej w 2027 roku.
Czytaj też:
Nawrocka celem medialnych ataków. "Inżynieria pogardy zaczyna się od szczegółu"Czytaj też:
Inflacja w Polsce. GUS podał dane za maj
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.