"Aby uspokoić prezydenta USA, skrócili agendę, zepchnęli Ukrainę na dalszy plan, zbagatelizowali zagrożenie ze strony Rosji, składali puste obietnice i unikali podejmowania pilnych decyzji. To zadziałało – na razie” – podkreślił Lucas w swoim tekście.
Konieczna solidarność sojuszników
Dziennikarz wspomniał o deklaracji sojuszników zwiększenia wydatków na obronność do 5 proc. PKB. Wskazał jednak, że państwa położone blisko Rosji już osiągają ten poziom, a nawet go przekraczają, ale nie są w stanie zrekompensować zapóźnienia w innych obszarach.
– Litwa może wydać 100 procent... ale to i tak nie wystarczy, aby pokryć koszty tych, którzy nie wywiązują się ze swoich zobowiązań – podkreślił były minister spraw zagranicznych kraju, Gabrielius Landsbergis cytowany przez Lucasa.
Dziennikarz podkreślił, że duże wydatki na cele wojskowe są niepopularne politycznie i destrukcyjne dla gospodarki. Jednocześnie dodał: "Europejscy sojusznicy NATO są razem dziesięć razy bogatsi niż Rosja. Gdyby wydali nawet swoje obecne budżety obronne właściwie, zadanie byłoby wykonane. Obietnice wydania dużych pieniędzy w przyszłości nie wypełnią niebezpiecznych luk w obronie i odstraszaniu”. Jednocześnie, jak wspominał, poprzednie obietnice NATO wobec Ukrainy nie zostały spełnione, ale też nie zostały anulowane. Wołodymyr Zełenski nie był obecny na spotkaniu przywódców, ale miał okazję omówić sytuację w swoim kraju na tym szczycie.
"Nawet rozmowa tete-a-tete ukraińskiego przywódcy z prezydentem USA była uprzejma. Trump powiedział, że «nie mógł być milszy», sugerując, że może sprzedać Ukrainie bardzo potrzebne systemy obrony powietrznej Patriot. Miła wiadomość pojawiła się na konferencji prasowej, która pokazała prezydenta USA w pogodnym nastroju i samouwielbieniu. Co najważniejsze, przyznał, że jego koledzy z NATO zmienili jego pogląd na sojusz, pokazując, że «ci ludzie naprawdę kochają swoje kraje»" — zauważył Lucas.
Trump spotkał się jednak z krytyką za kwestionowanie zasadniczego zobowiązania NATO do zbiorowej obrony, twierdząc, że zobowiązanie USA do obrony Europy zależy od tego, w jaki sposób zostanie zastosowana jedna z "wielu definicji” Artykułu 5.
"Jak to często bywa w przypadku wypowiedzi Trumpa, było w tym trochę prawdy. 145 słów w najczęściej cytowanym punkcie Karty Atlantyckiej jedynie zachęca, a nie zobowiązuje sojuszników do obrony siebie nawzajem w przypadku ataku. Jeśli ocenimy skalę wyzwania, a nie potencjalną katastrofę, obraz wygląda inaczej. Bliższa obserwacja nastroju Trumpa i doboru słów podkreśla podatność Sojuszu na kaprysy prezydenta” – analizuje autor materiału.
USA filarem NATO
Według Lucasa, NATO polega na Stanach Zjednoczonych w kwestii uzupełniania wielu luk, w tym skromnych dostaw amunicji i części zamiennych, obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, broni dalekiego zasięgu oraz ważnych "zdolności wsparcia”, takich jak wywiad i logistyka. Te zasoby są już i tak niezwykle ograniczone.
Jak podkreślił felietonista, sojusznicy uważają podejście Trumpa za mylące, co może dezorientować Putina, bo czasem niejednoznaczność bierze górę nad jasnością. Jednak opóźnienia i niezdecydowanie są nadal obecne.
"Podczas gdy szczyt był pełen szumu i słów, rosyjskie drony i ataki rakietowe zabiły dziesiątki ukraińskich cywilów, ale ledwo trafiło to na pierwsze strony gazet. Tchórzostwo wygląda tanio, gdy inni za nie płacą” – podsumował Lucas.
Czytaj też:
Kolejne sankcje USA na Rosję? Rubio: Trump wie, co zrobićCzytaj też:
Rosja zamyka dostęp do informacji. Przygotowania do masowej mobilizacji?
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
