W polskiej polityce pojawiła się nowa linia podziału. Po jednej stronie obóz szaleństwa politycznego snujący plany zamachu stanu, który od niedawna zaczął żyrować Donald Tusk. Po drugiej stronie politycy zarówno z opozycji, jak i części koalicji 13 grudnia, którzy zaczęli się bać, że obecny premier ulegający Giertychowi to droga do katastrofy. Donald Tusk, przyłączając się do hasła ponownego przeliczenia wszystkich głosów, po raz pierwszy od wielu lat wepchnął swoją partię w polityczną izolację. A przecież jeszcze trzy tygodnie temu dystansował się od jednoznacznego poparcia akcji, której twarzą stał się Roman Giertych.
Platforma opuszczona przez koalicjantów
24 czerwca – Sejm. Na trybunę wchodzi Adrian Zandberg. „W Polsce jest ponad 321 tys. komisji wyborczych i ćwierć miliona ludzi w tych komisjach, ofiarnie, często do późna w nocy uczciwie pracowało, licząc głosy. Tym ludziom należy się od Wysokiej Izby szacunek i podziękowanie, a nie sianie »szurskich« teorii spiskowych” – grzmi brodaty olbrzym.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.