Nie dość, że nie patrzyliśmy w tę stronę, to jeszcze wymiar tych uzgodnień nie bardzo zachęcał Brukselę do chwalenia się jej wynikami.
Wynik ustaleń jest słaby, a więc ustanowiono ciszę nad tą negocjacyjną trumną, zwłaszcza że wcześniej buńczucznie wygrażano Trumpowi z Europy, że co to on tam sobie nie chce, a dostanie od Unii figę. A tu okazało się odwrotnie. W dodatku wcześniej poślednie miejsce Europy na świecie wydatnie pokazali Chińczycy, którzy nie przywitali królowej Europy na lotnisku, a całą wierchuszkę naszego kontynentu przywieźli na spotkanie autobusem. Ursula von der Leyen miała zagwozdkę, gdyż zaraz po wizycie w Chinach miała mieć spotkanie z Trumpem i jakby padły z jej strony zbyt daleko idące deklaracje handlowe wobec Chin, to Trump mógłby się pogniewać i zaostrzyć swoje taryfowe żądania.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
