Od 26 lat członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim Warszawa nie potrafiła doprowadzić do podłączenia kraju do systemu rurociągów NATO, który kończy się… w Niemczech. – W przypadku połączonej operacji sojuszniczej na wschodniej flance konsumpcja paliwa przekroczy najprawdopodobniej możliwości zaopatrzeniowe istniejącej infrastruktury jeszcze przed eskalacją zbrojną, bo już podczas komasacji sił sojuszniczych – ostrzega Ośrodek Studiów Wschodnich w swoim raporcie.
Stawiamy na kolej i cysterny
Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", obecne zaopatrzenie wojsk w Polsce opiera się na cysternach samochodowych i kolei. W czasie pokoju system działa sprawnie, ale w warunkach wojennych okaże się zupełnie niewystarczający.
Jak wynika z danych Departamentu Wojsk Lądowych USA, na które powołuje się gazeta, jedna brygada pancerna w czasie działań manewrowych zużywa nawet 300 tys. litrów paliwa dziennie. Jeśli w Polsce stacjonowałoby kilkadziesiąt takich brygad, zapotrzebowanie mogłoby błyskawicznie przekroczyć możliwości krajowej logistyki.
Budowa rurociągu w Polsce może potrwać nawet 20 lat
Sieć NATO-wskich rurociągów CEPS powstała w latach 50. XX wieku, gdy Zachód przygotowywał się do konfrontacji z Układem Warszawskim. Dziś liczy ponad 5,3 tys. kilometrów, transportując do 12 mln ton paliwa rocznie. Problem w tym, że rury kończą się w bawarskim Neuburg i Bramsche w Dolnej Saksonii – daleko od granic Polski.
Po zajęciu Krymu w 2014 roku NATO dostrzegło potrzebę rozbudowy infrastruktury na wschód. W 2021 roku powstało studium budowy Wschodnioeuropejskiego Systemu Rurociągów (EEPS). Niemiecki resort obrony wyliczył koszt inwestycji na około 1 mln euro za kilometr, co w sumie daje około 21 mld euro. Problem w tym, że realizacja mogłaby potrwać nawet 20 lat.
Kto zapłaci za rurociąg?
Jak podaje "DGP", Warszawa zabiega, by inwestycję sfinansować z budżetu NATO, jednak nie jest to proste. Jak wyliczono, w 2025 roku budżet Sojuszu wynosi zaledwie 4,6 mld euro, z czego na inwestycje w bezpieczeństwo przeznaczono tylko 1,7 mld euro. Poza tym część państw, zwłaszcza z południa Europy, ma sprzeciwiać się finansowaniu projektu z pieniędzy wspólnych i chce, by koszty poniosły wyłącznie kraje wschodniej flanki.
Z kolei eksperci wyliczają, że inwestycja mogłaby przynieść Polsce nie tylko bezpieczeństwo, ale i zyski. Przykłady z Zachodu, na które powołuje się "DGP" pokazują, że rurociągi CEPS mogą być źródłem stabilnych przychodów – we Francji aż 85 proc. przesyłu trafia do lotnictwa cywilnego, w Niemczech 70 proc. kosztów utrzymania pokrywają komercyjne kontrakty.
Czytaj też:
Von der Leyen mówi o wysłaniu wojsk na UkrainęCzytaj też:
Prof. Kołodko ostro o budżecie państwa. "Militarna euforia nas pogrąża"
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
