Lidia Lemaniak, DoRzeczy.pl: Komisja Europejska przyjęła w środę umowę handlową z Mercosur. Co to oznacza w praktyce?
Anna Bryłka: Zacznijmy od faktów. W środę nie doszło do żadnego zatwierdzenia umowy. To jest błąd, który jest powielany przez polskie media. W środę Komisja Europejska zakończyła pewnego rodzaju procedurę w całym przyjmowaniu umowy z Mercosur. Negocjacje umowy zakończyły się 6 grudnia 2024 roku. Po tej dacie była przeprowadzona procedura ujednolicenia umowy pod kątem prawnym i tłumaczenia jej na języki narodowe. Komisja Europejska w środę zakończyła tę procedurę i przedstawiła wniosek o ratyfikację do Rady UE i do Parlamentu Europejskiego. Umowa jest podzielona na dwie części. To jest bardzo istotne, że część handlowa będzie głosowana wyłącznie w UE, czyli będzie zatwierdzona przez Parlament Europejski i głosowana na Radzie UE kwalifikowaną większością. UE tłumaczy to tym, że to jest kompetencja wyłączna unijna i może taki tryb ratyfikacji przyjąć, robiąc tzw. tryb mieszany i wydzielić z umowy część handlową. Prawda jest taka, że chce po prostu pominąć weto jakiegokolwiek państwa. Wcześniej chodziło przede wszystkim o Francję, teraz już wiadomo, że jest więcej krajów, w tym Polska, które będą głosowały przeciwko. Stąd też kwalifikowana większość na Radzie UE. Więc to jest fakt. Te negocjacje, to nie jest tak, że wszystko zostało "klepnięte" i sprawa jest zakończona. To bardzo niepokojące, że w polskich mediach poszedł taki przekaz, bo to wprowadza w błąd i osłabia presję na polski rząd, żeby szukać i budować większość blokującą.
Gdyby umowa z Mercosur weszła w życie, to dlaczego byłaby ona zagrożeniem dla polskiego rolnictwa?
Fakt, że byłaby zagrożeniem dla polskiego rolnictwa, wynika z wielu wypowiedzi ekspertów, ale przede wszystkim z raportu Banku PKO SA, gdzie wyraźnie wskazano, że to Polska będzie krajem, który najbardziej straci na umowie handlowej z Mercosurem. Dlatego, że nasze towary będą bezpośrednio konkurowały z towarami południowoamerykańskimi na rynku europejskim, czyli tam, gdzie Polska w głównej mierze eksportuje. To przede wszystkim trzy towary, czyli: wołowina, drób i cukier. Wszystko, co dzieje się wokół umowy Mercosur pokazuje, jak działa Komisja Europejska. Z jednej strony – mamy bardzo wyśrubowane normy i standardy produkcji żywności w UE, ograniczenie stosowania środków ochrony roślin, zakaz stosowania hormonów wzrostu, bardzo duży nacisk nałożony na politykę środowiskową. Z drugiej strony – otworzenie się na rynki południowoamerykańskie, na rynek przede wszystkim Brazylii i Argentyny, które ani nie mają żadnych ograniczeń, co do standardów produkcji, polityki klimatycznej, czy wylesiania. To hipokryzja środowiskowa Komisji Europejskiej, że z jednej strony w UE jest bardzo duży nacisk położony właśnie na normy klimatyczne, a z drugiej strony – otwieranie na Amerykę Południową.
Jeśli umowa z Mercosur miałaby wejść w życie, to kiedy mogłoby to nastąpić?
Moim zdaniem to się wydarzy do końca roku, o ile zostanie przegłosowana przez Parlament Europejski część handlowa. Natomiast uważam, że to się wydarzy do końca roku, dlatego że jednym z priorytetów prezydencji duńskiej jest zakończenie procedury ratyfikacyjnej z krajami Mercosur, więc zapewne prezydencja duńska to wprowadzi do agendy na Radę UE i do głosowania.
Komisja Europejska zapowiedziała też w środę tzw. hamulec bezpieczeństwa w przypadku nadwyżki produktów z krajów Mercosur oraz możliwość wypłacenia rekompensat dla rolników do 6,3 mld euro. To byłoby wystarczające zabezpieczenia, czy trzeba dalej szukać mniejszości blokującej?
Trzeba zablokować umowę, żeby nie weszła w życie. To nie są żadne rekompensaty. Tak naprawdę nie ma żadnych hamulców bezpieczeństwa. Nie po to jest wynegocjowana umowa. Przypominam, że negocjacje się zakończyły. Nie ma żadnej dyskusji o tym, że zmieniamy treść umowy. Nie po to Ameryka Południowa i UE wynegocjowały zdjęcie ceł, żeby teraz wprowadzać jakiekolwiek hamulce bezpieczeństwa. Wcześniej była mowa o tym, że będzie fundusz rekompensacyjny w ramach przeciwdziałania skutkom umowy Mercosur, to miał być ponad mld euro. Teraz w tym komunikacie faktycznie pojawiła się kwota ponad 6 mld euro, ale to śmiech na sali i wprowadzanie w błąd. To jest po prostu budowanie narracji pod to, żeby – jak ta umowa zostanie zatwierdzona przez Radę UE – Komisja Europejska czy premier Donald Tusk powiedzieli, że "rolnicy są zabezpieczeni". Nie, nikt nie jest zabezpieczony. To, co należy zrobić, to po prostu zablokować tę umowę. Zdaniem polskiego rządu, zadaniem pana prezydenta Karola Nawrockiego jest szukanie i budowanie mniejszości blokującej. To nie jest tak, że to jest niewykonalne. To jest bardzo trudne, bo Komisja Europejska ma mnóstwo narzędzi do tego, żeby szantażować państwa członkowskie, ale trzeba walczyć do końca. Nie można odpuścić tej sprawy, zwłaszcza w tym momencie.
Właśnie. Dzisiaj prezydent Karol Nawrocki spotyka się z premier Włoch Giorgią Meloni, aby namówić ją do zbudowania mniejszości blokującej. Pani również odbywała spotkania w tej sprawie podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Uważa Pani, że są jeszcze szanse na zbudowanie takiej mniejszości, czy zwyczajnie jest już na to za późno?
Uważam, że trzeba zrobić wszystko, żeby mniejszość blokującą zbudować. Nie należy wierzyć w narrację, że wszystko jest już przegrane. Moim zdaniem nie jest. Owszem, to może się nie udać, ale to trzeba robić. Naszym zadaniem jest szukać sojuszników wśród tych państw, które są skłonne dać się przekonać i zagłosować przeciwko. Im więcej będzie tych państw, zwłaszcza tych mniejszych, tym lepiej, żeby Komisja Europejska nie miała większego pola szantażu.
Jakie kraje na dzisiaj zagłosowałyby przeciwko?
Wiemy, że Francja i Polska zagłosują przeciw. Austria się waha. Nie wiadomo, jak zagłosuje Holandia, bo niedługo w tym kraju są wybory. Irlandia i Węgry też mogłyby zagłosować przeciw. Najważniejszym państwem do zbudowania mniejszości blokującej są Włochy, bo to dawałoby 35 proc. populacji UE. Włochy mogą mieć decydujący głos w sprawie mniejszości blokującej. Ogromne zadanie stoi przed panem prezydentem Karolem Nawrockim, żeby różnego rodzaju argumentami przekonać premier Georgię Meloni. Trzymamy za niego kciuki. Zazwyczaj jest tak, że jednak umowy są zatwierdzane w trybie jednomyślnym. Umowa z Mercosurem to największa umowa w historii UE, która jest teraz w procesie ratyfikacji, mimo że sprzeciwia jej się druga gospodarka UE, czyli Francja. Nie powinno to tak wyglądać. Jeśli nie ma jednomyślności i zgody wszystkich państw członkowskich, to po prostu Komisja Europejska powinna się wycofać w ogóle z zatwierdzania tej umowy. Natomiast Polska jest w najgorszej pozycji, bo na umowie z Mercosur straci najwięcej. Zyskają oczywiście najwięcej te państwa, które mają silny przemysł motoryzacyjny, przemysł chemiczny i maszynowy, czyli przede wszystkim Niemcy.
Samo więc nasuwa się pytanie, dlaczego Komisji Europejskiej zależy, aby umowa z Mercosur weszła w życie. Chodzi właśnie o Niemcy?
Niemcy bardzo mocno naciskają na szefową Komisję Europejskiej, co jest oczywiste, żeby przede wszystkim część handlową umowy sfinalizować jak najszybciej. Przede wszystkim więc chodzi o Niemcy i o to, żeby mogli swobodnie eksportować towary z przemysłu chemicznego. Polska jest w zupełnie odwrotnej pozycji. To, co jest korzyścią dla Niemców, jest dużo mniej korzyścią dla Polski.
Rząd premiera Donalda Tuska mógł zrobić więcej, aby zablokować umowę z Mercosur? Może mógł wykorzystać jakoś polską prezydencję do tego, aby budować mniejszość blokującą?
Przede wszystkim polski rząd musi wiedzieć, co trzeba zblokować.
A nie wie?
To przerażające. Dzisiaj rano słucham wywiadu z wiceministrem spraw zagranicznych Władysławem Teofilem Bartoszewskim, który nie wie, jaki jest tryb ratyfikacji umowy z krajami Mercosur. W polskim rządzie nie ma wiedzy co do tego, co się dzieje na poziomie UE w zakresie polityki handlowej. Minister Siekierski wcześniej mówił, że umowa będzie zatwierdzana jednomyślnie i nie ma co się martwić, bo Polska zagłosuje przeciw i to będzie veto i blokada umowy. Nie wiedział, że to będzie głosowane kwalifikowaną większością. Jeśli polski rząd nie wie, o co ma walczyć, to trudno, żeby o to walczył. Moim zdaniem można było zrobić więcej. Owszem, Ministerstwo Rolnictwa jest chyba najbardziej aktywne w tej sprawie, ale to nie jest w kompetencji tego resortu, bo polityka handlowa jest w kompetencji Ministerstwa Gospodarki i Finansów, czyli Andrzeja Domańskiego. Odbywały się też posiedzenia Rady Unii Europejskiej, którym przewodniczyła Polska. Naprawdę, można było rozmawiać i z ministrami rolnictwa, i z ministrami handlu państw członkowskich UE, żeby cały czas pokazywać polską, ale też francuską perspektywę i razem z Francją budować mniejszość blokującą. Francuzi tego oczekiwali. Wiem, bo pracuję w Parlamencie Europejskim i Francja bardzo oczekiwała do tego, że będzie współdziałanie polsko-francuskie dla mniejszości blokującej. Polski rząd mógł zrobić więcej, a działania było za mało.
Robi Pani zarzut do premiera Donalda Tuska, który przecież był szefem Rady Europejskie i mówił kilka miesięcy temu, że nikt go w UE nie ogra?
Premierowi i rządowi zależy na tym, żeby zagłosować przeciwko tej umowie, ale Niemcom zależy na tym, żeby umowa przeszła. W Polsce rząd będzie mógł się tłumaczyć, że zagłosował przeciwko, ale nie mógł zrobić nic więcej, skoro była większość. Zadaniem polskiego rządu jest działanie w interesie Polski, a nie interesie Niemiec. Zadaniem polskiego rządu jest, aby objechać stolice europejskie i zbudować mniejszość blokującą. Jeszcze jest na to czas. Liczę, że pan prezydent Karol Nawrocki wykona w Rzymie pracę, którą w dużej mierze powinien wykonać polski rząd.
Czytaj też:
Konfederacja: Apelujemy do wszystkich europosłów i rządu TuskaCzytaj też:
Tusk mówi, że się nie da, Konfederacja nie odpuszcza. Konkretne rozmowy ws. MercosurCzytaj też:
Umowa UE-Mercosur przyjęta przez KE. Oto dalsza procedura
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
