Według informacji Onetu, do zatrzymania samolotu doprowadziła rosyjska policja, która kazała pilotowi zawrócić do terminala, gdy ten kołował już na pas startowy. Funkcjonariusze weszli na pokład i wyprowadzili z niego opozycyjnego rosyjskiego polityka Andrieja Piwowarowa. Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa był on na liście poszukiwanych.
Zatrzymany to były dyrektor wykonawczy organizacji "Otwarta Rosja", która wielokrotnie krytykowała Kreml i samego prezydenta Putina. Stowarzyszenie zostało jakiś czas zlikwidowane ze względu na bezpieczeństwo osób pracujących z Piwowarowem.
Teraz opozycjonista chciał wyjechać z Rosji na urlop. Pisał w mediach społecznościowych, że jedzie odpocząć.
Przeszedł przez kontrolę
Opozycjonista nie zdawał sobie sprawy z tego, że figuruje na liście osób poszukiwanych przez FSB. Przeszedł też bez problemów całą procedurę lotniskową i kontrolę graniczną przed wylotem.
Miał odlecieć do Warszawy lotem LO686. Ten według Flight Radar miał wylecieć o 18.20. Ostatecznie stało się to około 1,5 godziny później.
Zabrano mu telefon
Po zatrzymaniu na Twitterze Piwowarowa poinformowano, że wpisy będą teraz publikować jego współpracownicy, ponieważ jemu samemu zabroniono korzystać z telefonu.
Opublikowano m.in. list, który został przekazany prawnikowi. Wynika z niego, że Piwowarow został aresztowany pod zarzutem współpracy z "niepożądaną organizacją". Działacz podkreśla, że organizacja zakończyła działalność, w związku z czym stawiane mu zarzuty są bezprawne.
Gdzie jest Piwowarow?
Choć "Otwarta Rosja" już nie funkcjonuje, jej byli przedstawiciele i znajomi opozycjonisty przekazali, że Piwowarow został przewieziony do Komitetu Śledczego w Petersburgu. Jego prawnik przekazała z kolei agencji Interfaks, że zostanie on prawdopodobnie we wtorek przetransportowany do syberyjskiego Krasnojarska, gdzie przesłuchania będą kontynuowane.
twitterCzytaj też:
Alarm bombowy i przymusowe lądowanie. Samolot leciał do PolskiCzytaj też:
FBI rozpoczęło śledztwo ws. przymusowego lądowania na BiałorusiCzytaj też:
"Dyktatury rozumieją tylko język siły". Bosak o sankcjach na Białoruś