Postawa wyczekująca, przyjęta przez lewicowy rząd Olafa Scholza w Berlinie wobec Rosji po jej kolejnym akcie agresji przeciwko Ukrainie, nie jest wynikiem jakiejś ostrożności dyplomatycznej kanclerza Niemiec, sojusznika Polski w Unii Europejskiej i NATO, lecz w dużej mierze efektem nieodwzajemnionych uczuć Berlina do Moskwy.
Obrońca Nord Stream i Nord Stream 2, projektów jakoby „czysto gospodarczych”, a wymierzonych pośrednio także w Polskę, jako europejskiego „enfant terrible”, musiał odczekać do niedwuznacznej reakcji Stanów Zjednoczonych, by przez usta przeszło mu określenie Rosji mianem agresora. Uczynił to wbrew własnemu przekonaniu, o czym świadczy jego polityka wymuszonej pomocy dla napadniętej przez Rosję Ukrainy. Scholz nie tylko wie, że stoi po złej stronie w tej wojnie, ale daje to wyraźnie odczuć uważnym obserwatorom. Ciągle podkreśla on znaczenie „rozmów pokojowych”, roztaczając przed Rosją świetlaną wizję przyszłości, może nawet z Krymem.
Scholz, polityk zawsze prosowieckiej SPD, ma sojuszników nie tylko w szeregach własnej partii. Jest nim np. premier rządu krajowego w Saksonii Michael Kretschmer, polityk CDU (niegdyś partii chrześcijańsko-demokratycznej, dzisiaj neoliberalnej). Michael Kretschmer cieszy się na wschodzie Niemiec wielkim autorytetem. Jest on charyzmatycznym politykiem o miłym obejściu, przysparzającym mu sympatyków. Pojęcia „prawica” czy „lewica” znalazły się w koszu na śmieci współczesnej polityki. I tak oto lewica popiera prawicowego jakoby Putina, mimo różnic ideologicznych; to samo czyni niemiecka prawica, która po bliższym przyjrzeniu również okazuje się dość lewicowa. Bałagan wokół definicji ma za sobą w Niemczech długą historię: niemieccy historycy i politolodzy lewicowej proweniencji nazywali hitlerowski ruch narodowego socjalizmu prawicowym i tak już zostało (tymczasem razem z Sowietami wspólnie obchodzili 1 Maja).
Kretschmer chce utrzymać partnerstwo z Rosją. – Trzeba rychło doprowadzić do zawieszenia broni – mówi premier chadeckiego rządu krajowego w Dreźnie. – Ito nawet, gdyby miało się to okazać gorzkie dla Ukrainy – dodaje. Wypowiedź ta oznacza, że po pierwsze, nie żąda on wycofania zUkrainy wojsk rosyjskich, które wtargnęły na terytorium tego państwa 24 lutego (o aneksji Krymu nie wspominając), oraz po drugie, że nie żąda on tak samo pokonania wojsk rosyjskich przez Ukrainę. Kretschmer, bawiąc w 2019 r. w Moskwie u Putina, żądał zakończenia sankcji wobec Rosji i domagał się poprawy wzajemnych relacji. W 2021 r. Kretschmer peregrynował do Moskwy, by… rozmawiać z Putinem przez telefon. W Saksonii wielu Niemców chciałoby, by Michael Kretschmer, „swój chłop”, został któregoś dnia kanclerzem Niemiec z ramienia CDU.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.