O przełomie w niemieckim śledztwie dotyczącym eksplozji w Nord Stream 1 (NS1) i Nord Stream 2 (NS2) informują niemieckie media ARD, Süddeutsche Zeitung i Die Zeit. Z ich ustaleń wynika, że tropy doprowadziły prokuraturę do Polski.
Niemiecka prokuratura: Grupa ukraińskich nurków odpowiedzialna za eksplozję gazociągów Nord Stream
Przypomnijmy, że wybuchy w gazociągach miały miejsce 26 września 2022 r. w wyłącznych strefach ekonomicznych Szwecji i Danii. Śledztwo w tej sprawie prowadzą organy ścigania w obu tych krajach i w Niemczech.
Już w 2023 roku niemieccy śledczy połączyli sabotaż z jachtem Andromeda, który – jak informowano – został wyczarterowany w taki sposób, aby "ukryć tożsamość prawdziwego" zleceniodawcy.
Amerykańskie media podały w tym czasie, że na jachcie znaleziono ślady materiałów wybuchowych.
I to właśnie na nim widziany był wraz ze znajomymi Wołodymyr S. Ukrainiec miał w czasie zamachu na gazociągu podróżować z niemieckiego Rostocku przez Danię, Szwecję i Kołobrzeg, zahaczając o rejon Bałtyku, gdzie na dnie przebiegał Nord Stream. Według niemieckich śledczych, pasażerowie jachtu mieli zanurkować, podłożyć ładunki wybuchowe, a następnie wrócić do Niemiec. Taką wersję zdarzeń potwierdzono dzięki tysiącom danych z logowania telefonów, zdjęciom z fotoradarów, a także zeznaniom świadków. Tą właśnie drogą udało się ustalić dane wszystkich pasażerów jachtu. Okazało się, że to: Ewgen U., jego małżonka Swietłana oraz ich przyjaciel Wołodymyr S. O ile pierwszej dwójki nie udało się namierzyć, o tyle poszukiwania Wołodymyra S. doprowadziły śledczych do Polski, a konkretnie do Pruszkowa, gdzie mężczyzna ostatnio mieszkał.
Nakaz aresztowania Ukraińca i wniosek do Polski
Za Ukraińcem natychmiast wydano nakaz aresztowania. Niemcy postarali się, aby miał on charakter europejski. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że zwrócono się nawet do władz Polski o zatrzymanie i wydanie im podejrzanego. Reakcji ze strony naszego kraju jednak brak.
Jak podkreśla "Die Zeit", najwyraźniej od tygodni nowo wybrany polski rząd miał trudności z podjęciem decyzji. "W Polsce budowę gazociągu Nord Stream uznawano za grzech i z tej perspektywy podejrzany o sabotaż, taki jak Władimir S., byłby bohaterem. Niemiecki rząd federalny do końca nie był pewien, jak Polacy poradzą sobie z nakazem aresztowania. Czy taki 'bohater' jak on naprawdę mógłby zostać poddany ekstradycji?" – czytamy.
Dziennikarze, nie czekając na ruchy władz, postanowili sami skontaktować się z Wołodymyr S. i udali się do Pruszkowa. Wyraźnie zaskoczony faktem ścigania go przez niemiecką prokuraturę mężczyzna zaprzeczył jakoby miał cokolwiek wspólnego z wydarzeniami sprzed dwóch lat. Po takim komunikacie skończył rozmowę.
Ukrainiec już wyjechał z Polski
Z najnowszych ustaleń w sprawie wynika, że poszukiwany przez Niemców mężczyzna na początku lipca przekroczył granicę Polski z Ukrainą. Taką informację przekazała Onetowi rzecznik Prokuratora Generalnego Anna Adamiak.
"Wskazuje jednocześnie, że strona niemiecka wystawiła ws. nurka jedynie europejski nakaz aresztowania, a nie odpowiednią notę dla służb, dlatego też mężczyzna nie został zatrzymany przez polską straż graniczną" – wskazuje portal.
Czytaj też:
Ukrainka przerażona "ograniczonością umysłową" Polaków. "Może pięć proc. normalnych"Czytaj też:
Operacja Ukrainy na terytorium Rosji. Biden zabrał głosCzytaj też:
Ukraińcy zajęli przepompownię gazu w Rosji. Ceny wystrzeliły, Gazprom wydał komunikat