Startujący jako kandydat niezależny Calin Georgescu wbrew sondażom, które dawały mu od 4 do 10 proc. poparcia, wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii z wynikiem 23 proc. Zmierzy się w niej z Elenie Lasconi – przewodniczącą centroprawicowego Związku Ocalenia Rumunii.
Tak dobry wynik Georgescu sprawił, że wielu uznało, iż musiało dojść do nieprawidłowości lub wprost fałszerstw. Pojawiały się głosy o wpływie Rosji. Sąd Konstytucyjny po rozpatrzeniu wniosków jednego z kandydatów, Cristiana Terhesa, o unieważnienie wyborów, polecił Centralnemu Biuru Wyborczemu ponowne przeliczenie głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich.
Wiadomo już, że powtórki nie będzie. I tura wyborów prezydenckich była ważna; w II turze 8 grudnia zmierzą się Calin Georgescu i Elena Lasconi – orzekł rumuński Sąd Konstytucyjny.
Przyszła głowa państwa zastąpi kończącego swoją drugą, pięcioletnią kadencję Klausa Iohannisa.
Kim jest Georgescu?
W Rumunii, podobnie jak w Polsce, realną władzę sprawuje rząd, a prezydent pełni głównie funkcje reprezentacyjne, ale ma istotny wpływ na politykę zagraniczną, obronność i nominacje na kluczowe stanowiska państwowe.
Kim jest Calin Georgescu?
Kamil Całus, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Rumunii podkreślił, że Georgescu jest postacią nieoczywistą. To intelektualista, urzędnik wysokiego szczebla i wykładowca akademicki. Z wykształcenia jest agronomem, wykłada na politechnice w Bukareszcie. Reprezentując Rumunię, pracował w ONZ, gdzie zajmował się właśnie sprawami rolnictwa.
W polityce pojawił się, kiedy prawicowa partia Związek Jedności Rumunów zaproponowała go jako potencjalnego kandydata na premiera. Później drogi ich się rozeszły i w wyborach prezydenckich startował jako kandydat niezależny, będąc głosem protestu i wykorzystując m.in. fakt, że społeczeństwo ma dość rumuńskiej klasy politycznej.
Georgescu podkreśla, że dobrze, że Rumunia jest w NATO, ale twierdzi, że Sojusz nie obroni jej przed Rosją, bo Amerykanie nie będą ginąć za Bukareszt, w związku z czym Rumunia powinna zachować neutralność i rozmawiać także z Rosjanami.
W jednej z wypowiedzi wyraził ocenę, że konflikt na Ukrainie w rzeczywistości jest toczony nie w interesie narodów, lecz w interesie wielkiego kapitału, w tym przemysłu zbrojeniowego. Rumuński kandydat na prezydenta uważa, że należy zakończyć trwającą wojnę metodami dyplomatycznymi. – Nie ma powodu, abyśmy cały czas mówili o wojnie, musimy dbać o pokój, bez pokoju nie da się niczego zbudować – podkreśla.
Czytaj też:
Rumunia jak USA: Klęska establishmentu, mediów i sondażowni