– Macierewicz być może jako jedyny ma swój własny, silny elektorat w samym PiS-ie – tzw. elektorat smoleński, czyli ludzi przekonanych, że był zamach, a Macierewicz tego dowiedzie. W pewien sposób on kontroluje uczucia tych ludzi – to daje mu bardzo silną pozycję – stwierdził Lisicki. – Macierewicz walczy o zachowanie, a może powiększenie, swoich wpływów, a Misiewicz jest tylko znakiem i symbolem – dodawał.
Zdaniem redaktora naczelnego "Do Rzeczy", Jarosław Kaczyński, podejmując decyzję o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka partii, wykazał się podejściem pragmatycznym. – Z każdym kolejnym tygodniem pozostawanie Misiewicza w MON bardzo mocno szkodziło wizerunkowi PiS-u – zauważył.
Lisicki przypomniał, że o konflikcie pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Antonim Macierewiczem można było już kilka tygodni temu przeczytać na łamach "Do Rzeczy". – Kolejny wniosek to to, że pozycja Jarosława Kaczyńskiego wcale nie jest aż taka silna. Mój tygodnik kilka tygodni temu donosił o kłótni prezesa PiS z Macierewiczem, wszyscy zaprzeczali, ale wygląda na to, że dziś mamy potwierdzenie – mówił.
– Powołanie tej komisji jest formą dania sobie czasu na to, żeby doprowadzić do kompromisu. Pytanie jak zareaguje na to Macierewicz. Zdroworozsądkową decyzją byłoby usunięcie Misiewicza z przestrzeni publicznej, w przeciwnym wypadku konflikt będzie narastał – podkreślał.
Czytaj też:
Kaczyński zawiesza Misiewicza w prawach członka partii. "Powołam komisję, która zbada jego sprawę"