Na temat zaostrzenia wzajemnych stosunków między Polską a Ukrainą wypowiedzieli się oficjalnie działacze partii: Swoboda, Prawy Sektor oraz Korpus Narodowy. Te trzy najważniejsze ugrupowania ukraińskich nacjonalistów współpracują ze sobą, tworząc nacjonalistyczny alians. Dość przypomnieć, że na pierwszej rocznicy powstania partii Korpus Narodowy lider Swobody Ołeh Tjahnybok apelował do sojuszników: „Musimy być jak jedna pięść”. Tak czy inaczej, partie te różnią się w swoim stosunku do Polski. Widać to na przykładzie oficjalnych wypowiedzi, w których działacze poszczególnych ugrupowań komentowali ostatnie wypowiedzi polskich polityków na temat polityki historycznej Kijowa.
Swoboda: Polacy zadali nam cios w plecy
„Nikt nie ma prawa deptać ukraińskiej godności” – tak zatytułował swój wpis na blogu Ołeh Tjahnybok. „Nie będę zniżał się do poziomu histerycznych antyukraińskich reakcji polskich polityków” – pisze lider Swobody. Jego zdaniem wypowiedzi polskich władz to „tani populizm”, podyktowany perspektywą rekonstrukcji rządu oraz kampanii przed wyborami samorządowymi. Tjahnybok, stosując typową na Dnieprem retorykę symetrii, twierdzi, że Ukraina wejdzie do Europy z Banderą i Szuchewyczem tak samo, jak Polska weszła do Europy z Piłsudskim i Dmowskim. „Radzę przedstawicielom polskiej władzy, aby zanim zaczną pluć na Ukraińców, uważnie przyjrzeli się własnej historii.
Przypominam, że antyukraińska szowinistyczna polityka Rzeczpospolitej w XVII-XVIII wieku oraz w latach 20-30 XX wieku zakończyła się dla Polaków utratą państwa” – pisze Thahnybok. Lider Swobody zauważa mimo wszystko ciekawą rzecz: nie ma sensu przekonywać Ukraińców, by zamiast Bandery czcili np. bohaterów Majdanu czy Donbasu, bo wielu spośród bohaterów Majdanu i Donbasu… walczyło z imieniem Bandery na ustach. Tjahnybok powtarza też często pojawiające się tezy o tym, jakoby „antyukraińska” retoryka Warszawy była ciosem w plecy walczącej z Rosją Ukrainy, o tym, że tak naprawdę na polsko-ukraińskim konflikcie zyskuje tylko Moskwa. Lider Swobody powołuje się też na Józefa Piłsudskiego, który stwierdził, że „nie ma wolnej Polski bez niepodległej Ukrainy”.
Prawy Sektor: AK to zbrodniarze i terroryści
„Polacy kontynuują zaostrzanie relacji z Ukraińcami” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu partii Prawy Sektor. Punktem wyjścia do tekstu są słowa prezesa polskiego IPN o tym, że Armia Krajowa nie zabijała ludności cywilnej. „To zrozumiałe, że takie niezręczne manipulowanie faktami wywołało kolejną falę oburzenia w naszym narodzie, wśród którego przedstawicieli są wciąż żyjący krewni Ukraińców, zakatowanych przez terrorystów z AK” – piszą działacze PS. Armia Krajowa jest nazwana w tym skandalicznym oświadczeniu „zbrodniczo-terrorystyczną armią Polaków z czasów II wojny światowej”. Nacjonaliści krytykują też słowa łuckiego wicekonsula. Marek Zapór nazwał Lwów „polskim miastem” oraz zakwestionował istnieje Ukraińskiej oraz Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. „Ukraińscy nacjonaliści chcieliby, aby stosunki z Polską były co najmniej neutralne. I właśnie dlatego Ukraińcy maksymalnie unikają konfliktów na gruncie historycznym. Jednak, dlaczego polskie władze nie reagują na takie zbrodnicze słowa (…)? Przecież jedno kłamliwe zdanie stawia pod znakiem zapytania próby polskich historyków i polityków znalezienia kompromisu” – czytamy.
To wręcz groteskowe. Bo przecież jak można jednym tchem deklarować unikanie konfliktu o historię z Polską i nazywać AK organizacją „zbrodniczo-terrorystyczną”? Ta rażąca niekonsekwencja to ze strony PS albo bezczelność, albo brak logiki. W ostatnim akapicie oświadczenia czytamy: „Trzeba jeszcze raz podkreślić, że Lwów był, jest i będzie ukraiński. Ukraińskie ziemie, które są przedmiotem roszczeń polskich szowinistów, zawsze będą w granicach Ukrainy. A co do tak odrażających postaci jak Marek Zapór, to tacy ludzie powinni być persona non grata na Ukrainie, albo siedzieć w więzieniu za zamach na integralność terytorialną Ukrainy”. To o tyle skandaliczne słowa, że sam Andrij Tarasenko, obecnie lider Prawego Sektora, co najmniej dwukrotnie sam pozwalał sobie na uwagi godzące w integralność terytorialną Polski. W czasie Majdanu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówił o tym, że Przemyśl powinien „wrócić” w skład Ukrainy.
Później prostował swoją wypowiedź, jednak niedawno, komentując kryzys kataloński, stwierdził: „Nacjonaliści (…) przestali wspominać o etnicznych ziemiach na zachodzie. Chwali się ideę wojskowych pochodów na Kubań (kraina w południowo-zachodniej Rosji, zamieszkana przez potomków ukraińskich Kozaków –red.), natomiast jakiekolwiek wspomnienie na temat Zakerzonia (czyli zamieszkałych dawniej przez Ukraińców ziem południowo-wschodniej Polski, na zachód od Linii Curzona – red.) traktowane są jak prowokacja, która może nas skłócić z sąsiadami. Zamiast dbać o dumę narodową, wychowujemy w sobie kompleks niższości”.
Korpus Narodowy: Nie kłóćmy się, bo kult OUN-UPA jest antyrosyjski
W najbardziej wyważony sposób zaostrzenie wzajemnych relacji komentuje Korpus Narodowy, partia najmniej chyba z tych trzech przywiązana do tradycji banderyzmu. „Budowa polsko-ukraińskich relacji na gruncie resentymentu nosi niekonstruktywny, żeby nie powiedzieć samobójczy charakter, ponieważ na tle zagrożeń, jakie stoją przed naszymi narodami, kwestia nastawienia do naszych bohaterów narodowych wydaje się niezbyt aktualna” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu Korpusu Narodowego na temat „zaostrzenia relacji z Polską”. Już sam ten tytuł oświadczenia jest mniej konfrontacyjny niż nagłówki analogicznych tekstów Tjahnyboka i Prawego Sektora. Według LN różnice w interpretacji historii są rzeczą naturalną.
Tak czy inaczej, według stanowiska tej partii, „większość argumentów polskich urzędników odnoszących się do jakoby antypolskiej treści kultu OUN-UPA to jedynie polityczna manipulacja. Oficjalna Warszawa doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że na Ukrainie OUN-UPA jest szanowana jako formacja antysowiecka. Jednak, oczywiście, polskim rządzącym wygodniej jest na temat antysowieckiej walki ukraińskich powstańców milczeć”, aby tym samym zyskiwać sympatię swojego elektoratu. KN przypomina o swojej współpracy z częścią środowisk polskich nacjonalistów, argumentując tym samym, że możliwe jest współdziałanie ponad podziałami historycznymi.
Partia w swoim oficjalnym oświadczeniu apeluje o zaprzestanie wzajemnych oskarżeń, o usunięcie z przestrzeni publicznej haseł nawołujących do „sprawiedliwości historycznej”, wreszcie, co chyba najważniejsze: o „pozostawienie innym narodom prawa do czczenia własnych bohaterów”. A więc pomimo najbardziej koncyliacyjnej retoryki, także Korpus Narodowy nie zamierza w imię sojuszu z Polską (którego potrzebę głosi) rezygnować z kultu OUN-UPA.
Czytaj też:
"Polska okupowała Ukrainę". Ostre starcie Lisickiego z ŻakowskimCzytaj też:
Waszczykowski: Lista Ukraińców z zakazem wjazdu do Polski jest "za krótka"Czytaj też:
Kukiz: Ukraińcy hołdują SS Galizien, a polski rząd wypłaca im emerytury
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.