Minister wyzywająco pozująca na okładce „Playboya”, minister odprężający się pisaniem ordynarnej pornografii, minister poświęcający czas na coming out w tęczowym czasopiśmie – to wszystko miało miejsce w tym samym czasie, wiosną, kiedy przez Francję przelewały się burzliwe protesty przeciw reformie emerytalnej, trwała debata o postępującym ubóstwie w społeczeństwie, a dług publiczny bił kolejne rekordy. Wynurzenia ministrów na tle libido były na tyle synchronizowane czasowo, że nie sposób nie zadać sobie pytania, czy całość nie była skoordynowaną rządową seksofensywą, a ekshibicjonizm – desperacką próbą odwracania uwagi od źródeł społecznego niezadowolenia.
24 marca ukazał się wywiad w onegdaj gejowskim, dziś już tęczowym LGBTIQ+ czasopiśmie „Têtu” z ministrem pracy Olivierem Dussopt. Tytuł brzmiał ostrzegawczo w kontekście sytuacji politycznej: „Być może będziemy ponownie musieli użyć artykułu 49.3 [konstytucji]”, umożliwiającego rządowi przepychanie ustaw bez głosowań w parlamencie. W rzeczywistości nastąpiło wstępne rozbrojenie krytyki w myśl prawideł retoryki Arystotelesa: porusz pierwszy względem siebie zarzuty, którymi zamierza zaatakować cię oponent. Operacja była na tyle skuteczna, że następnego dnia media rozpisywały się bardziej o gejowskim coming oucie ministra dokonanym w trakcie wywiadu i doświadczonych przezeń homofobicznych krzywd. Zabieg był sztuczny, ponieważ – w przeciwieństwie do Polski – wynaturzona orientacja seksualna polityków dawno przestała być we Francji jakimkolwiek tabu czy paliwem dla kariery politycznej. A przynajmniej tak odebrali to liderzy wiodącej wówczas prym w protestach ulicznych lewicy, z irytacją deklarując, że mają gdzieś prywatne życie ministra, nie zważając na możliwe zarzuty o homofobiczną niewrażliwość.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.