Inicjatywa tzw. paktu sejmowego jest od dłuższego czasu forsowana przez polityków Lewicy. Istotą koncepcji jest wypracowanie wspólnego mianownika programowego Koalicji Obywatelskiej, Lewicy oraz PSL i Polski 2050, co stanowiłoby gwarant tego, że po wyborach powstanie wspólny rząd. W sierpniu przedstawiciele Lewicy już po raz drugi zaproponowali podpisanie umowy.
"Zamiast tego każdy sobie rzepkę skrobię i ma nadzieję nazbierać głosów. Trudno znaleźć moment, w którym liderzy opozycyjnych ugrupowań stają wspólnie. Opozycję można określić wieloma różnymi epitetami, ale stwierdzenie, że jest zjednoczona, byłoby ostro naciągane" – zwraca uwagę "Fakt". – Tusk gra na siebie – mówi jeden z ważnych polityków Lewicy.
– Mamy wiele wspólnych punktów programowych, dla nas Lewica i Trzecia Droga to naturalni partnerzy. Ale wyborcy cenią sobie pokorę. Nie dzielimy skory na niedźwiedziu, bo to by nikomu nie służyło. Koalicje sejmowe podpisuje się po wyborach, a nie przed – przekonuje szef klubu KO Borys Budka.
"Warto uzgodnić te rzeczy"
Nastroje tonuje Adrian Zandberg. – Ostatnia rzecz, której Polsce dzisiaj potrzeba, to wzajemnych uszczypliwości. Jest, jak jest, teraz niech każdy zajmie się swoją kampanią. My robimy swoje. Przekonujemy nieprzekonanych, wątpiących, czy warto iść na wybory. Dlatego nie powtarzam tysiąc razy dziennie, że "trzeba odsunąć PiS od władzy". To wszyscy wiedzą – podkreśla współprzewodniczący Razem. – Warto uzgodnić co zrobimy na pierwszym posiedzeniu Sejmu, w pierwszych miesiącach, w pierwszej nowelizacji budżetu. Położyliśmy propozycję na stół, choć póki co faktycznie nie widzę wielkiego entuzjazmu w tej sprawie – dodaje.
Jednocześnie polityk Lewicy jasno deklaruje, że jego formacja nie ma zamiaru podejmować jakiejkolwiek współpracy z Konfederacją.
Czytaj też:
Nowy sondaż dla TVN. Trzecia Droga balansuje na progu, duży wzrost PiSCzytaj też:
Wielka wpadka PO. Generator z prezesem PiS przyniósł odmienny efekt