Już 50 lat temu leningradzka ulica nauczyła mnie jednej zasady: jeśli bójka jest nieuchronna, to bij pierwszy” – to nie jest cytat ze wspomnień szefa rosyjskiej mafii, tylko wypowiedź prezydenta Rosji. Tymi słowami w 2015 r. uzasadniał rozpoczęcie operacji wojskowej w Syrii przeciwko ISIS. Władimir Putin nie tylko nigdy nie krył, lecz także otwarcie, z dumą przyznawał się do tego, że jego stal hartowała się w podwórkowych bitwach na pięści. Zawsze też chętnie posługiwał się więziennym czy przestępczym slangiem. Już w 1999 r., jeszcze jako premier, zapowiadając krwawą rozprawę ze zbuntowaną Czeczenią, obiecywał, że terrorystów będzie „topić w kiblu”. Rosjanom podobały się nie tylko agresywna polityka, lecz także agresywny język. Rok później Putin był już prezydentem. Zresztą ze światem przestępczym łączyły go nie tylko podwórkowa młodość i polityczna retoryka. Pracując w latach 90. w merostwie Petersburga, prawdopodobnie współpracował z przemytnikami broni i handlarzami narkotyków.
Rosję można nazwać „bandyckim krajem”, bo łamie prawo międzynarodowe, napada zbrojnie na sąsiadów czy bezprawnie likwiduje przeciwników władzy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.