"Rządy Holandii czy Belgii będą wolały ogrzać swoich?". Niemiecka prasa o energetyce w Europie

"Rządy Holandii czy Belgii będą wolały ogrzać swoich?". Niemiecka prasa o energetyce w Europie

Dodano: 
Pokrętło od rurociągu. Zdj. ilustracyjne
Pokrętło od rurociągu. Zdj. ilustracyjne Źródło: Pixabay
Niemiecka prasa stawia pytanie, kto wytrzyma dłużej – Rosja czy Europa?

W Niemczech, podobnie jak w Polsce, narasta powszechna obawa przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Wszystko przez możliwe deficyty gazu spowodowane nałożeniem sankcji na Rosję i polityką klimatyczną Unii Europejskiej. Jesienno-zimowy sezon grzewczy najprawdopodobniej przyniesie Niemcom kłopoty z ogrzaniem domów i mieszkań.

Energetyka. Rosja czy Europa?

Nad sprawą pochylają się komentatorzy wiodących niemieckich gazet. Podkreślają, że kryzys energetyczny dotknie nie tylko Niemcy, ale także inne europejskie kraje. Stawiają w związku z tym pytanie: kto dłużej wytrzyma - Rosja czy europejskie demokracje?

Publicysta "Sueddeutsche Zeitung" Josef Kelnberger zwraca uwagę na ekonomiczny aspekt wojny rosyjsko-ukraińskiej.

"Wojnę w Ukrainie rozstrzygnie na swoją korzyść ta strona, która wykaże większą wytrwałość – rosyjski dyktator albo demokracje zachodnie. Z tego punktu widzenia istnieją powody do niepokoju. Unia Europejska sprawia wrażenie osłabionej, pozbawionej złudzeń i pełnej wątpliwości" – pisze Kelnberger.

W nowym pakiecie sankcji przewidziany jest zakaz importu złota, ale nie ma mowy o wyrugowaniu rosyjskich nośników energii z Europy. "Wręcz przeciwnie. Z zapartym tchem czeka się na czwartek, gdy okaże się, czy Władimir Putin prześle gaz rurociągiem Nord Stream 1, przynajmniej trochę" – pisze niemiecki publicysta.

Komentator jasno stwierdza, że Putin zakręcając kurek z gazem w istocie – choć nie w rozumieniu militarnym – ale przeniósł konflikt na terytorium Unii Europejskiej. "Stawką konfliktu jest solidarność w Europie; między państwami, ale także między rządami poszczególnych krajów i ich obywatelkami i obywatelami" – pisze na łamach "SZ".

"Czy w razie problemów z zaopatrzeniem w gaz kraje UE będą rzeczywiście sobie pomagać? Czy raczej w Niemczech zabraknie gazu, ponieważ rządy Holandii czy Belgii będą wolały ogrzać swoich obywateli i ratować swoją gospodarkę?" – zastanawia się Josef Kelnberger.

Oczy skierowane na Niemcy

W dalszej części tekstu Kelnberger dostrzega, że żądania całkowitej rezygnacji z rosyjskiego gazu ucichły. Ocenia, że w Europie zdano sobie sprawę z tego, że nie uda się w ten sposób zmusić Kremla do kapitulacji.

Publicysta zaznacza, że w konfrontacji z Federacją Rosyjską "Europa potrzebuje wytrwałości, a siła gospodarcza jest jej najsilniejszą bronią". "Jeżeli gospodarka się rozsypie, dojdzie do zaburzeń społecznych" – ostrzega, zaznaczając, że poparcie społeczne dla wprowadzania kolejnych sankcji wyraźnie spada.

Kelnberger stwierdza, że Europa stoi wobec historycznych wyzwań. W jego opinii nie politycy europejscy nie mogą dopuścić do tego, żeby ludzie marzli, tracili zatrudnienie i mieszkania, bo nie będzie ich stać na opłacenie rachunków za energię.

"Wszystkie oczy w Europie skierowane są na Niemcy – największą gospodarkę europejską fatalnie uzależnioną od rosyjskiego gazu. Kraj musi się przygotować do zimy, która może wyrządzić ciężkie szkody europejskim demokracjom" – podsumowuje publicysta "Sueddeutsche Zeitung".

Czytaj też:
Bruksela chce zmusić kraje UE do oszczędzania gazu. Przygotowuje nowe uprawnienia
Czytaj też:
Rosja znajduje alternatywnych nabywców surowców. Oto jeden z kierunków

Czytaj także