A potem, gdy inflacja z całą mocą wybuchła i obsługa długu publicznego zaczęła polskich podatników mocno uwierać, bo kosztować bajońskie sumy, ciężkie dziesiątki miliardów złotych rocznie (w 2025 r. ma to być już ponad 100 mld zł) – w jednej chwili umilkli, schowali się pod kamień, no… po prostu przepadli? (Choć przecież w Internecie nic nie ginie).
A „ekonomiści młodego pokolenia”, w liczbie około 20, zalecali – warto przypomnieć – zadłużenie Polski do poziomu 78 proc. PKB, czyli aż o 18 punktów procentowych ponad nasz limit zapisany w konstytucji i ponad limit zalecany przez instytucje Unii Europejskiej. Gdyby już wtedy rząd w pełni posłuchał „ekonomistów młodego pokolenia”, Polska znajdowałaby się znacznie bliżej bankructwa niż znajduje się dziś.