Gazeta informuje na swojej stronie internetowej, że dotarła do "sensacyjnego planu, zgodnie z którym przedstawiciel lub przedstawicielka opozycji mogliby storpedować niedzielne głosowanie".
Wszystko stanie się jasne do czwartku, czyli do dnia, w którym miałaby zostać przyjęta ustawa o głosowaniu korespondencyjnym. Ze względu na sprzeciw Porozumienia Jarosława Gowina PiS wciąż szuka większości potrzebnej do przegłosowania tej ustawy.
Według ustaleń "SE" kandydaci opozycji wciąż rozważają fortel, którym mieliby zmusić PiS do przełożenia daty wyborów. Wycofanie się ze startu miało być lub jest wciąż konsultowane ze specjalistami od prawa wyborczego w co najmniej kilku sztabach.
– Jeżeli któryś z kandydatów zrezygnuje przed wejściem w życie ustawy o wyborach korespondencyjnych, to wydrukowane już karty pójdą na przemiał, bo nie znajdzie zastosowanie art. 309 Kodeksu wyborczego – cytuje swoje źródło "SE".
Jak podkreśla dziennik, ten artykuł mówi wprawdzie, że po ewentualnej rezygnacji listy kandydatów pozostają bez zmian, ale organizator wyborów musiałby podać stosowną informację w lokalach wyborczych w dniu głosowania. A wybory korespondencyjne nie dają takiej możliwości.
Czytaj też:
Sondaż: Hołownia wchodzi do drugiej tury