Kilka miesięcy temu pisałem o Jarosławie Kaczyńskim, że przypomina starzejącego się Bolesława Krzywoustego, który wie, że gdy tylko odejdzie, synowie rzucą się sobie do gardeł i rozszarpią jego dorobek – stara się więc ułożyć taki system, który, częściowo zaspokajając ich apetyty, zachowa względną równowagę.
Okazało się jednak, że Kaczyński poszedł inną drogą niż Krzywousty czy bliższy nam w czasie Piłsudski i postanowił nie tylko wyznaczyć jednego sukcesora, lecz także własnymi rękami usunąć zawczasu jego konkurenta. I wygląda na to, że mu się nie udało. A to każe zadać pytanie, czy Jarosław Kaczyński wciąż jeszcze jest niepodzielnym władcą w swojej formacji, czy jego gwiazda właśnie zaczęła gasnąć.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.